Radość życia

Radość życia to subiektywne odczucie zadowolenia z własnego życia. Radość życia należy oddzielić od ogólnego pojęcia radości, która może wynikać z innych przyczyn, niż własne życie, np. z cudzego nieszczęścia, czy też z powodzenia własnych bliskich. Należy też odseparować od pojęcia szczęścia, które jest rozumiane jako trwały stan radości, znowu niekoniecznie wynikający z własnego życia.

Wielu współczesnych filozofów i innych myślicieli próbuje wyjaśnić istotę radości życia. To, co zwykle jednak oferują, to odpowiedzi negatywne – tzn. czym radość życia nie jest. Tak na przykład prof. Leszek Kołakowski stwierdza, że popularnie z radością życia kojarzony śmiech, młodość czy seks wcale do radości życia nie muszą prowadzić, ani z niej wynikać, ale wręcz czasem przeciwnie.

Śmiech może, owszem, być przejawem radości życia, zdolność do śmiechu może w nas radość życia utrwalać czy powiększać. Ale może to być także reakcja na wewnętrzny stres, rodzaj odreagowania, czy też, gdy nabijamy się z bliźnich, być faktycznie objawem wewnętrznego zgorzknienia.

Młodość z wszystkimi jej atrybutami, jak pełnia sił witalnych czy umysłowych, sprawność fizyczna, fizyczne piękno może wprawdzie być źródłem zadowolenia z e swego życia, ale ponieważ życie płynie, to kurczowe trzymanie się wspomnień młodości, poświęcanie coraz większej energii, by młodego udawać, zmarnowanie szans, jakie młodość daje w dziedzinie wykształcenia, bądź też zabagnienie sobie życia poprzez tzw. „używanie młodości”, będzie „procentować” wszystkim innym niż radość z własnego życia.

Jak łatwo zauważyć, także seks „oswobodzony” z ram moralności odbije się prędzej czy później czkawką zgorzknienia życiowego. Czy to w postaci ciężkiej choroby (AIDS, bezpłodność poweneryczna czy poantykoncepcyjna), czy alimentów, czy to w poczuciu nieodwracalnej odpowiedzialności za zbrodnie (aborcji), czy też tego, że osoba, z którą kogoś zdradziłem, potem zdradzi mnie.

Wyjaśnieniem drogi ku radości życia dręczyło umysły już przed XXI wiekiem. Przez tysiąclecia zajmowało się tym problemem wielu filozofów, jak np. Grek Epikur (ur. 341, zm. 270 r przed Chrystusem) jak i ekonomistów jak np. Tibor de Scitovsky. (np.w pracy z 1976 r). Choć zalecane przez nich sposoby dojścia do radości życia są co najmniej wątpliwe, to diagnoza istoty radości życia wydaje się poprawna. Obaj wspomniani myśliciele stwierdzają, że podstawą jest zapewnienie minimalnych warunków biologicznych egzystencji (pożywienie, odzież, bezpieczeństwo) oraz wewnętrzna postawa zadowolenia z tego zabezpieczonego minimum. Dobra luksusowe, czyli wychodzące poza to minimum, nie dają człowiekowi poczucia zadowolenia z życia.

Możemy zatem śmiało konkludować, że dla osiągnięcia radości życia potrzebna jest:

  1. wiedza, czego człowiek potrzebuje do przeżycia,
  2. umiejętność zdobycia potrzebnych środków,
  3. możliwość zdobycia potrzebnych środków,
  4. umiejętność ograniczenia się do minimum potrzebnych środków, oraz
  5. skuteczność w zapewnieniu sobie środków do rzeczywistego przeżycia

Choć katalog ten jest z pozoru prosty, w zderzeniu z rzeczywistością narzuca szereg wątpliwości. Przede wszystkim z powodu punktu ostatniego. Nie chodzi przecież o to, co nam się wydaje, że jest do przeżycia niezbędne, lecz o to, co tak naprawdę jest potrzebne.

Przede wszystkim człowiek XXI wieku, przy całej gamie osiągnięć medycyny, staje przed nieuchronnością śmierci. A co za tym idzie, przed pytaniem, czy w ogóle życie, a więc i jego podtrzymywanie, ma sens.

Człowiek jest słabym, kruchym i zależnym w swoim istnieniu od najrozmaitszych okoliczności stworzeniem. Dlatego też, jeśli zdolny jest do refleksji nad samym sobą i nad sensem swojego istnienia, odczuwa ogromny lęk. Nie lęk przed konkretnym zagrożeniem, lecz lęk, który odnosi się do samej istoty człowieczej egzystencji, który sprawia, że takiego człowieka nawet przez chwilę nie opuszcza dręcząca świadomość, że jego życie nie jest takie, jakie powinno być, oraz że poza granicą tego życia stoi tylko nicość, owa upiorna moc, która niszczy wszelki sens. Mimo postępu naukowego nie wie niemal nic o swojej istocie, o tym, skąd przyszedł, po co istnieje i kim naprawdę jest. Brakuje mu wizji samego siebie, która wskazywałaby jasno i wyraźnie, co jest w nim centralne, a co tylko peryferyjne; która wskazywałaby mu cel życia i środki, jakie należy do niego zastosować.

W ostatnich dwóch wiekach podejmowano różne próby wskazania na to, co w człowieku jest istotne. Takiej próby dokonał materializm , który orzekł, że człowiek jest niczym innym jak tylko wysoko skomplikowaną materią. W takim systemie osiągnięcie radości życia nie jest możliwe, bo niemożliwe jest podtrzymanie życia.

Na antypodach w stosunku do materialistycznej koncepcji człowieka stanął idealizm, zwłaszcza w ujęciu Hegla, który stwierdził, że tym, co pierwotne i co realne w całej rzeczywistości, jest tylko duch, jest to, co absolutne. Ów nieosobowy duch, zdaniem Hegla, rozwija się w procesie samorealizacji w materię i dochodzi w końcu do uświadomienia sobie siebie samego w człowieku, który jest więc w swojej najgłębszej istocie samorozwojem boskiego ducha, a nie stworzeniem Wszechmogącego Boga. W tym ujęciu życie ludzkie jest jedynie obciążeniem ducha.

Z doświadczeń zjawisk dynamicznie rozwijających się społeczeństw zrodził się tzw. socjologizujący obraz człowieka, który wyraża przekonanie, że jednostka ludzka jest sama w sobie niczym i że jest jedynie czymś, co wyrasta z całości, lansując hasło: "Ty jesteś niczym . To społeczeństwo jest wszystkim" . Życie pojedynczego człowieka rozpływa się więc w masie i tylko masa ma prawo do radości życia, a nie jednostka. Poszukiwanie jednostkowej radości życia traci sens. Ideologia ta jest sprzeczna z intuicją, bowiem trudno znaleźć człowieka, który nie pragnąłby radości życia.

Wprawdzie socjologizmowi przeciwstawia się indywidualizm, który stwierdza, że w rzeczywistości tylko jednostka, tylko indywiduum, jest wartością, gdyż to, co właściwe, zawsze ginie w wielości, ale i tu brak jest miejsca na działanie podtrzymywania swego życia, bo tam gdzie liczy się wyłącznie jednostka, nie ma miejsca na gromadzenie doświadczenia, a więc i wiedzy, która do stanu radości życia jest potrzebna. .Poza tym radością życia na starość nie są własne sukcesy, lecz szczęście innych ,własnych dzieci, którym dało się dobry punkt startowy w życiu. ..I ta ideologia więc nie prowadzi do odkrycia drogi do radości życia.

Jeszcze inaczej patrzy na człowieka determinizm, w myśl którego wszystko podlega nieodwołalnemu, nieosobowemu przymusowi. Rzekomo wszystko w życiu ludzkim dzieje się tak, jak się musi dziać, i nikt ani nic nie potrafi nas wyzwolić z żelaznej obręczy naszego losu. Czyli tak na prawdę nic dla swego życia sam nie może człowiek zrobić, więc tym bardziej poszukiwanie drogi do radości jest wedle tej ideologii niemożliwe..

W przeciwieństwie do determinizmu niezależność ludzkiej jednostki akcentuje egzystencjalizm, który postrzega ją jako całkowicie, wręcz rozpaczliwie wolną i jednocześnie pozbawioną jakiegokolwiek oparcia. Zdaniem egzystencjalistów, nie istnieją żadne reguły, które określałyby życie człowieka. Jest on podobny do samotnego atomu miotającego się w próżni, w którą został wrzucony. Sam decyduje o swojej suwerennej, a jednocześnie bezbrzeżnie rozpaczliwej wolności. Sam sobie nadaje sens, który już z założenia jest absurdem. Nie ma więc tu mowy o możliwości zoptymalizowania swego działania dla zapewnienia minimum egzystencji. Wszystko jest równie ważne. Jeżeli więc w ogóle istnieje coś, co można nazwać radością życia, to jest nią według tej ideologii równie dobrze cokolwiek innego, w tym jej totalne zaprzeczenie. Słowem ideologia prowadzi nas do absurdu.

Poza wymienionymi wyżej próbami określenia, czym naprawdę jest człowiek, istnieją jeszcze inne, przeciwne sobie ujęcia tego problemu. Pierwsze z nich, związane z tzw. procesualizmem, stwierdza, że nie jest w ogóle możliwe ustalenie, czym jest człowiek, ponieważ stanowi on rzeczywistość podlegającą procesowi ustawicznego stawania się, że człowiek jest wypadkową i rezultatem ustawicznych, niedających się ani przewidzieć, ani określić spotkań i zderzeń ze światem, z historią, z niezliczoną ilością ludzi i ich spraw, a także z wyzwaniami i zadaniami, jakie niesie czas, w którym przyszło mu żyć. Nie ma indywidualnego życia, nie ma więc według tej ideologii sensu rozpatrywania pojęcia radości życia.

Z powyższych rozważań wynika, że są różne, przeciwne, a nawet sprzeczne ze sobą koncepcje człowieka i wartości jego życia, a tym samym wizje radości życia, lub niemożności jej osiągnięcia, których nie podobna uzgodnić.

Osobiste doświadczenie i pragnienia każdego z nas wskazują jednakże, że poblem radości życia nie jest problemem abstrakcyjnym, bo dotyczy osobiście każdego z nas. Poszukiwanie prawdy o sensie ludzkiego istnienia to konkretny, namacalny problem badawczy, któremu specjaliści z odpowiednich dziedzin winni poświęcić czas. A że nie odnoszą zadowalającego skutku, zasmuca nas wszystkich.

Dobrze zatem się więc dzieje, że tym ideologiom beznadziejności sprzeciwia się realistyczna koncepcja człowieka jako dziecka Bożego, której stałe echo odnajdujemy w nauczaniu Kościoła katolickiego, a która określa, co należy do istoty człowieczeństwa, a co nie; która tę istotę traktuje jako ludzką, nieśmiertelną, stworzoną przez Boga duszę, pozostającą w nierozerwalnym związku z ciałem, stanowiącą element nieulegający zmianie, taki sam zawsze i wszędzie. Dzięki temu ujęciu myśl o granicy ludzkiej egzystencji nie wyzwala lęku, bo człowiek ma świadomość i wiarę, że za tą granicą, gdy przyjdzie jego kres, napotka Kogoś, kto na niego czeka, kto go przyjmie, kto go poprowadzi do świata pokoju, miłości i szczęścia. Zapewnienie podtrzymania życia jest zatem możliwe, dlatego stosowne wysiłki są celowe, a więc można odczuwać radość z życia. Ojciec Knabit mówi wręcz, że dla starego człowieka umieranie może być swego rodzaju radością życia.

Wbrew pomysłom epikurejczyków, tzw. „uciechy cielesne” nie powodują poczucia zadowolenia z życia, ale wręcz przeciwnie – rozwiązłość prowadzi do depresji. Ani Spassgesellschaft, promowana na Zachodzie, ani zdobywanie majętności przez wyzysk czy rabunek nie prowadzi do radości życia. Kościół katolicki ma tu bardzo dobre słowo na określenie tego, co radość życia zakłóca – grzech. Stąd warto wsłuchać się w słowa mowy pożegnalnej Chrystusa, która do zachowania prawdziwego życia, życia Dekalogiem nawołuje ( J 15, 1 – 11 ): „2 Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. 3 Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. 4 Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. 5 Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. 6 Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. 7 Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. 8 Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. 9 Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! 10 Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. 11 To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”.

Ojciec Knabit zaznacza, że radość to zgodność stylu życia z tym, co Pan Bóg nam przeznaczył. Człowiek radosny to ten, który odnalazł właściwą drogę życia, drogę Dekalogu, i wie, że na niej osiągnie życie wieczne.

Ela

Literatura

  1. prof. Leszek Kołakowski „Miniwykłady o maxisprawach”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008
  2. Ojciec Knabit: „O radości”, Wydawnictwa Znak, Kraków 2007
  3. Ks. Abp. prof. dr. hab. Stanisław Wielgus: Chrześcijanin wobec współczesnych wyzwań NASZ DZIENNIK, 8.4.20008
  4. Lebensfreude, http://de.wikipedia.org/wiki/Lebensfreude
  5. Tibor de Scitovsky: The Joyless Economy: The Psychology of Human Satisfaction. Oxford: Oxford University Press. 1976.