Jałmużna

Pojęcie "jałmużna" trąci dziś "staroświeckością". Wszak, mówiąc jedną z wdzięcznych polskich gwar, "anszlusowalismy" do krajów dbających o dobrobyt obywateli, więc mamy taki sam dobrobyt, jak one. W samej rzeczy. Robotnik niewykwalifikowany nie utrzyma żony i dziecka z jednej pensji na poziomie minimum socjalnego, bo potrzeba mu by było 1800 zł/EUR netto. Robotnik wykwalifikowany, technik, urzędnik, nie utrzyma żony i dwojga dzieci z jednej pensji na poziomie minimum socjalnego, bo potrzeba mu by było 2400 zł/EUR netto. Nauczyciel, inżynier, inteligent nie utrzyma żony i trojga dzieci z jednej pensji na poziomie minimum socjalnego, bo potrzeba mu by było 3000 zł/EUR netto. Więc pracuje dwójka rodziców, po powrocie do domu nie mają czasu ani odpocząć, ani zająć się dziećmi, bo tyle jest jeszcze do zrobienia w domu.

Biedne te dzieci. Nikt nie poświęca im czasu. Oczekują jałmużny.

Może zatem trzeba pzemyśleć, czy może nie lepiej choć z części tych pieniędzy uczynić jałmużnę dla własnych dzieci kapitalizując je w postaci czasu? Może trzeba skromniej żyć, oszczędniej, gospodarniej, mniej rozrzutnie, po prostu częściej sięgać po atrybut wspomagający jałmużnę - po post?

Notabene, tej samej jałmużny oczekują dziś rodzice, dziadkowie ... . Może warto powrócić do przestarzałej formy chrześcijanskiej dobroczynności - jałmużny, z nową treścią - czasem.

Pomyślmy tylko. Rodzina abstynencka w porównaniu do "pijącej umiarkowanie" rocznie zaoszczędza ok. 1700-2300 zł. Z tytułu niepalenia zaoszczędza ok. 1500 zł rocznie. Z tytułu niestosowania tylko NPR - ok. 1000 zł. Gdy mama jest wykształcona i w domu, zaoszczędza ok. 60 zł tygodniowo na dziecko na korepetycje. Przy trojgu dzieci jest to 6000 zł rocznie. Na dojazdy do odległego o 40 km miejsca pracy wydaje się 1600 zł rocznie. Razem ok. 12.000 zł rocznie czyli 1000 zł netto miesięcznie. Zatem poniżej 1400 zł pensji kobiecie nie warto się zatrudniać. Rodzinę abstynecką stać na jałmużnę czasu.