Dziś dość popularne jest myślenie, że człowiek „normalny” to taki, który nie jest „ekstremistą”. Weźmy więc przykład człowieka uczciwego. Ekstremista: bo kradnie na poziomie zero. Mniej się nie da. Jest minimum – czyli ekstremum. Weźmy teraz złodziejka. Ten ekstremistą nie jest. Bo jak ukradnie 1.000.000 dolarów i 1.000 rubli, to znajdzie się inny, który ukradnie 1.000 dolarów i 1.000.000 rubli. Żaden z nich nie ukradł więcej, bo kwoty nieporównywalne . Żaden nie jest więc ekstremistą. Obaj sa zatem „normalni”. Wątpię, abym zaprosił gości, o których bym wiedział, że są „normalni”, tzn. że jeden ukradnie mi łyżeczkę do cukru, inny baterię z kalkulatora, inny wykręci słuchawkę z telefonu itd. Na szczęście moi krewni i znajomi to „ekstremiści”. Ja za taką „normalność” dziękuję.
Za czasów socjalizmu, ustroju z definicji ateistycznego, niektórzy mówili, że co państwowe to niczyje. I wynosili śrubki, czy też papier toaletowy. To była owa "normalność". Ustrój się zmienił, mentalność pozostała. Walka z Kościołem, czyli de facto z Bogiem wiodła do głoszenia haseł w stylu „pierwszy milion trzeba ukraść” http://pis-org.salon24.pl/111278,pierwszy-milion-trzeba-ukrasc // http://pl.wikiquote.org/wiki/Jan_Krzysztof_Bielecki // http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090618&typ=po&id=po02.txt .
A że sumienie gryzie, więc kradzież – tak jak mordowanie – ma wiele imion, które służą maskowaniu, rozmywaniu deliktu. A to wstrzymuje się wypłaty, a to zaniża emerytury, wpędza w sztuczne zadłużenie, wymusza wręczanie łapówek. Wstrzymywanie czy zaniżanie wypłat często nie jest wynikiem złej koniunktury lecz chciwości czy pazerności zarządcy przedsiębiorstwa, często też jego niegospodarności, czy nieudolności, nieprzemyślanych inwestycji, zbędnych zakupów mebli do biur, bezmyślnego zadłużania przedsiębiorstwa w bankach „komercyjnych”. Pchanie się więc na stanowiska bez posiadania odpowiednich kompetencji jest również deliktem przeciw siódmemu przykazaniu. Dewastacja mienia ma podobny skutek jak jego kradzież. Jeśli ktoś „tylko” zamaluje lub podrze rozkład jazdy, połamie urządzenie, porwie na kawałki płaszczyk dziecka, to efekt ekonomiczny jest dla poszkodowanych dokładnie taki sam. Zamalowywanie okien czy ich wybijanie niepotrzebnie sięga do kieszeni pasażerów pociągów. Wybijanie okien to dla pasażerów dodatkowo ryzyko przeziębienia, co oznacza dalszą kradzież ich pieniędzy – na cele leczenia.
Kradzież nie jest bynajmniej sprawą „prywatną”, między złodziejem a bezpośrednio obrabowanym, lecz ma charakter społeczny. Jeśli ktoś ukradnie dziecku płaszczyk, to w pewnym sensie okrada to dziecko. Bo to jest przecież jego. Ale okrada też jego młodsze rodzeństwo, które by płaszczyk mogło potem nosić. Okrada matkę, bo musi ona jakoś z pieniędzy na inne cele zaoszczędzić, coś sobie odmówić, a dziecku płaszczyk kupić. Okrada wreszcie ojca, bo ten musi na nowy płaszczyk zarobić. Wiele więc rzeczy jest własnością nie pojedynczego człowieka, lecz całej rodziny. Kradzież urządzenia z fabryki odbija się na zarobkach pracowników. Kradzież rozkładu jazdy okrada przewoźnika, ale także kradnie czas jego potencjalnym pasażerom. A więc istnieje pojęcie własności społecznej, narodowej – nawet wtedy, gdy fabryka czy linia autobusowa jest prywatna.
Ale czy przez kradzież rzeczywiście można się wzbogacić? Wielu pamięta jeszcze film „Siedmiu samurajów” czy też jego amerykański odpowiednik „Siedmiu wspaniałych”. Istota akcji sprowadza się do tego, że żyli sobie we wsi ludzie, którzy byli systematycznie okradani z plonów przez buszujące w rejonie bandy. Któregoś roku jednakże, czy to na skutek rozrostu bandy czy też ich brzuchów, a może gorszych plonów rolnicy stanęli wobec wizji głodu: albo starczy na jedzenie albo na zasiew. Wtedy podjęli decyzję, że od swych głodowych racji odejmą sobie połowę i wynajmą gangsterów, aby pozbyć się bandy. Polała się krew każdej z trzech uczestniczących stron: bandytów, gangsterów i chłopów. W ostatecznym rozrachunku nie wzbogacił się nikt. Bo aby było więcej, nie trzeba dzielić tylko mnożyć dobra. Fikcja literacka odzwierciedla wydarzenia ze świata rzeczywistego, pełnego wojen, rewolucji, zamachów, terroryzmu. Choć pretensje do wichrzycieli są niewątpliwie słuszne, to niejednokrotnie gdzieś tam w głębi tli się Syndrom Siedmiu Samurajów - nieprawość, która rodzi nową nieprawość.
Dlatego też z całą odpowiedzialnością można powiedzieć, że podczas gdy Piąte Przykazanie nadaje wszystkim prawo do życia, to Siódme nam mówi, jak z tego prawa korzystać: Należy starać się żyć z pracy rąk swoich. Należy uszanować to, co inni wypracowali. Nie można niszczyć ani dobra wspólnego, ani dobra cudzego. Tu szczególnie rzuca się w oczy problem picia alkoholu. Alkohol to produkt sprzedawany po niesprawiedliwej cenie – produkt niszczący kapitał. Wiele włamań i kradzieży jest dokonywanych pod wpływem alkoholu czy też dla zdobycia alkoholu. Wielu pijanych staje się łatwym łupem dla złodziei, zwłaszcza w dniu wypłaty. W niejednym domu ojciec wynosi sprzęt domowy, dorobek lat pracy na wódkę czy wino czy piwo. Alkohol to powód do utraty pracy, a nawet do utraty zakładu pracy przez właściciela. Ale pozuiom zła jest jeszcze większy. Wielu próbuje dorobić się na sprzedaży alkoholu. Handel alkoholem to nie zwykły biznes. Różnica w cenie produkcji i sprzedaży to setki procent. Dochód ze sprzedaży alkoholu to prawie czysty rabunek. Jaka odpowiedzialność spada na twórców i nadawców reklam alkoholu, twórców struktur społecznych sprzyjających piciu?.
Dziś zwraca się szczególną wagę na ochronę własności intelektualnej przed kradzieżą. A czyż nie jest własnością intelektualną cnota uczciwości, pracowitości, abstynencji, wierności, miłości bliźniego? Jak zatem sklasyfikować działalność polegającą na próbie odebrania ludziom tej własności intelektualnej poprzez jej ośmieszanie, poprzez zastraszanie, szantażowanie?
Podczas gdy jest oczywiste, że łamanie siódmego Przykazania przynosi szkodę naszym bliźnim, dla każdego trzeźwo myślącego człowieka jest też jasne, że jego przestrzeganie przynosi indywidualnemu człowiekowi ogromne korzyści. Przede wszystkim nie musimy się bać gniewu Bożego, który powoduje płacz wdów i sierot. Co więcej, możemy być pewni Bożego błogosławieństwa, jakie oczekuje ludzi pracowitych, sumiennych, uczciwych. Jednocześnie czy może ktoś mieć lepsze listy referencyjne niż opinia pracowitości, czy też jaki może być lepszy kandydat do umowy niż człowiek uczciwy. Jakże wreszcie będzie szanowany człowiek o takich cechach zwłaszcza w sytuacji ekstremalnej, jak np. powodzi, gdzie brak jest dziś ludzi zaufania społecznego. Każdy człowiek pracowity pozostawia po sobie dzieła, za które inni mu są wdzięczni. A przez to także może oczekiwać Bożej wdzięczności, bo „co uczyniliście najmniejszemu, Mnieście uczynili”. Nie można też pominąć aspektu wolności. Człowiek uczciwy i pracowity nie jest uzależniony od innych, jest samowystarczalny, jest niezależny, jest wolny w swych poczynaniach.
Warto być abstynentem choćby i po to, by móc myśleć trzeźwo i dostrzec zalety przestrzegania tego Bozego Przykazania.
Jeszcze słowo o „normalności” . „Normalność” to nie jest „nie wychylanie się”. „Nie wychylanie się” należy określić raczej jako tzw. „normalkę”. Miarą normalności jest zgodność postępowania zgodnie z normą czyli z wolą Bożą. Wzory normalności dawali nam święci i błogosławieni, jak choćby Św. Jadwiga, bł. Karolina Kózkówna, Św. Teresa Molla, Św. Maksymilian Kolbe, bł. Bronisław Markiewicz czy bł. Michał Sopoćko. Być normalnym znaczy wymagać od siebie.
Zobacz artykuły: