Publikujemy za uprzejmą zgodą Autora

Niezawodna miłość

Seria: Mądrość, która kocha
Wydawnictwo eSPe, Kraków 2007

Nikt z nas nie jest miłością.
Jedynie Bóg, który jest Miłością,
uczy kochać w sposób niezawodny.

Wstęp * 1. Wypaczona miłość zawodzi * 2. Bóg JEST Miłością * 3. Miłość wobec Boga * 4. Miłość wobec samego siebie * 5. Miłość wobec bliźniego * 6. Miłość, kobieta i mężczyzna * 7. Miłość i bezpieczeństwo * 8. Miłość i zbawienie * Zakończenie

1. Wypaczona miłość zawodzi

Mylić miłość z tym, co miłością nie jest,
to tak, jakby mylić życie ze śmiercią.

Gdy ktoś twierdzi, że rozczarował się miłością, to zwykle nie zdaje sobie sprawy z tego, iż pomylił miłość z czymś, co miłością nie jest. Dzisiaj miłość myli się najczęściej z seksualnością, uczuciem, tolerancją, akceptacją, «wolnym związkiem» i z naiwnością.

Błąd pierwszy polega na przekonaniu, że istotę miłości stanowi współżycie seksualne. Mylenie miłości z seksualnością prowadzi do dramatów, gdyż popęd seksualny — tak jak każdy popęd — jest ślepy. Gdyby istotą miłości było współżycie seksualne, to rodzice nie mogliby kochać swych własnych dzieci. Nawet w małżeństwie współżycie seksualne jest jedynie epizodem w całym morzu okazywanej sobie nawzajem czułości i codziennej troski o współmałżonka. Kto myli seksualność z miłością, ten dla chwili przyjemności gotów jest poświęcić nie tylko swe sumienie, małżeństwo czy rodzinę, ale i zdrowie, a nawet życie. Taki człowiek popada zwykle w uzależnienia, a nierzadko popełnia okrutne przestępstwa. Seksualność oderwana od miłości prowadzi do przemocy, w tym do gwałtów, a nawet do śmierci (aborcja, AIDS). Mylić miłość z seksualnością to dosłownie mylić życie ze śmiercią.

Kogoś, kto przeżywa radość dlatego, że kocha, nie interesuje taka forma kontaktu seksualnego, która powoduje utratę przyjaźni z Bogiem, z samym sobą czy z drugim człowiekiem. Miłość jest jedyną siłą, dzięki której człowiek może stać się panem swoich popędów i swojego ciała. Co więcej, w większości rodzajów więzi międzyludzkich to właśnie zdolność powstrzymywania się od współżycia seksualnego świadczy o miłości odpowiedzialnej. Współżycie seksualne nie wiąże się przecież z dojrzałą miłością rodzicielską, narzeczeńską czy przyjacielską. Także w małżeństwie panowanie nad popędem seksualnym jest warunkiem dochowania wierności i szczęścia. Seksualność małżonków jest czysta wtedy, gdy jest wyrazem miłości, a nie popędu czy pożądania. Małżonek, który kocha, nie skupia się na doznaniach cielesnych, ale zachwyca się tym, że może być tak blisko osoby, którą kocha i przez którą jest kochany. Współżycie seksualne jest wtedy spotkaniem dwóch osób, a nie dwóch ciał.

Błąd drugi polega na przekonaniu, że miłość jest uczuciem i że zakochanie się jest najbardziej intensywną formą miłości. Tymczasem kochać to nieskończenie więcej niż odczuwać określone stany emocjonalne. Gdyby istotą miłości było uczucie, to nie można by było jej ślubować, gdyż uczucia są zmienne. Uczucia są cząstką człowieka, są jego cechą i własnością. Natomiast miłość jest większa od człowieka. Uczucia przeżywamy także wobec zwierząt, przedmiotów czy wydarzeń, a zatem wtedy, gdy coś nie tyle kochamy, ile lubimy, lub gdy czymś się cieszymy. Miłość to postawa, a nie nastrój.

Fałszywe przekonanie, iż miłość jest uczuciem, wynika z tego, że każdy, kto kocha, doznaje silnych emocji. Nie ma miłości bez uczuć. Jeśli ktoś jest wobec drugiej osoby obojętny, to znaczy, że jej nie kocha. Jednak z tego, że uczucia towarzyszą miłości, nie wynika, że stanowią one jej istotę. Gdyby można było stwierdzić, że miłość jest tym, co jej towarzyszy, to równie uprawnione byłoby stwierdzenie, że miłość jest wzmożonym wydzielaniem hormonów, podniesionym ciśnieniem krwi albo rumieńcem na twarzy. Tego typu zjawiska pojawiają się wtedy, gdy kochamy, ale nie są one miłością. Nie jest prawdą, że miłość to uczucie i że kochając przeżywamy jedynie «piękne» uczucia. Natomiast jest prawdą, że miłości zawsze towarzyszą uczucia i że są one różne: od radości i entuzjazmu do rozgoryczenia, gniewu, żalu, a nawet emocjonalnej nienawiści. W każdym słowie i czynie Jezus wyrażał miłość, ale przeżywał przecież różne stany emocjonalne. Kiedy kochający rodzice odkrywają, że ich syn jest narkomanem, przeżywają dramatyczny niepokój, lęk i wiele innych bolesnych uczuć — właśnie dlatego, że kochają swego syna. Mylenie miłości z uczuciem sprawia, że to uczucia bierze się za kryterium postępowania. Tymczasem stany emocjonalne — podobnie jak popędy — są ślepe, a kierowanie się nimi prowadzi do życiowych pomyłek i dramatów.

Miłość jest świadomą i dobrowolną postawą, a uczucia są jednym ze sposobów jej wyrażania. Miłość to kwestia wolności i daru, a uczucia to kwestia potrzeb i spontaniczności. Miłość skupia nas na potrzebach innych ludzi, a uczucia — na naszych własnych potrzebach i przeżyciach. Miłość prowadzi na szczyty bezinteresowności i wolności, a więzi oparte na potrzebach emocjonalnych prowadzą do uzależnienia się od drugiej osoby i do zazdrości wywołującej agresję. Miłość owocuje pogodą ducha i spokojem, a skupianie się na uczuciach prowadzi do niepokojów i napięć. To właśnie dlatego radość człowieka zakochanego jest przepojona niepokojem, a zakochani ranią się nawzajem poprzez różne formy emocjonalnego szantażu. Miłość prowadzi do trwałej radości, a kierowanie się uczuciami niszczy więzi międzyludzkie oraz prowadzi do trwałego niepokoju, przez co wiąże się z popadaniem w uzależnienia od środków chemicznych.

Błąd trzeci polega na przekonaniu, że miłość jest tym samym, co tolerancja. Tymczasem ten, kto toleruje, mówi: „Rób, co chcesz!”, a ten, kto kocha, mówi: „Pomogę ci czynić to, co wiedzie ku świętości”. Tolerancja byłaby postawą racjonalną wtedy, gdyby człowiek nie był w stanie krzywdzić siebie i innych ludzi. Tak będzie w niebie, ale na ziemi większość zachowań człowieka nie wyraża miłości, ale prowadzi do krzywdy i cierpienia. W tych realiach, w jakich żyjemy, powiedzieć komuś: „Rób, co chcesz!” to tak, jakby powiedzieć mu: „Twój los mnie nie interesuje!”. Miłość wiąże się z troską o drugiego człowieka, a tolerancja wynika z obojętności na jego los. Ten, kto myli miłość z tolerancją, rezygnuje z racjonalnego myślenia, gdyż wierzy w to, że wszystkie zachowania człowieka są równie dobre. Tolerować zachowania człowieka można — i to w pewnych granicach! — wyłącznie w odniesieniu do smaków i gustów. Nie można natomiast odwoływać się do tolerancji w odniesieniu do relacji międzyosobowych i wartości, gdyż niektóre zachowania są tak szkodliwe, że zakazane są prawem karnym. Człowiek dojrzały wspiera odpowiedzialne sposoby postępowania u wszystkich ludzi bez wyjątku, a jednocześnie sprzeciwia się — i to ze stanowczością, jakiej uczy nas Chrystus — tym zachowaniom, którymi człowiek krzywdzi siebie lub innych. Im bardziej kocham człowieka, tym bardziej «nietolerancyjny» się staję wobec tych jego zachowań, które są szkodliwe, gdyż tym bardziej zależy mi na jego losie. Im mocniej kochają swe dziecko rodzice, z tym większą stanowczością chronią je przed niebezpieczeństwem i nie tolerują jego złych zachowań.

Błąd czwarty polega na utożsamianiu miłości z akceptacją. Akceptować drugiego człowieka to tak, jakby mu powiedzieć: „Bądź sobą”, czyli: „Pozostań na tym etapie rozwoju”. Tego typu przesłanie jest niewłaściwe, szczególnie wobec ludzi, którzy przeżywają kryzys. Nikt roztropny nie zachęca narkomana czy złodzieja do tego, żeby był czy pozostał «sobą». Akceptacja to znacznie mniej niż miłość, i to nie tylko w odniesieniu do ludzi przeżywających kryzys, ale i w odniesieniu do ludzi, którzy trwają na drodze rozwoju.

Nikt z nas nie jest przecież na tyle dojrzały, by nie mógł rozwijać się dalej. Rozwój człowieka nie ma granic! Tylko w odniesieniu do Boga miłość jest tożsama z akceptacją, gdyż Bóg jest samą miłością i nie potrzebuje się rozwijać. Tymczasem nikt z nas, ludzi, miłością nie jest i nikt z nas nie powinien przestać się rozwijać.

Słuszne jest akceptowanie prawdy na temat cech czy postawy danego człowieka. Słuszne jest też akceptowanie tego, że jego godność jest nienaruszalna. Jednak zarówno prawda o danej osobie, jak i jej godność nie jest zależna od tego, czy ją akceptujemy czy też nie. Od nas natomiast zależy nasza postawa wobec tej osoby, czyli właśnie to, czy ją kochamy czy też jedynie akceptujemy prawdę o niej oraz to, że ma ona swą godność. Jeśli kogoś kocham, to nie chcę go «zamrozić» w danej fazie jego rozwoju, ale chcę mu pomagać nieustannie się rozwijać. Akceptować to mówić: „Bądź sobą!”, a kochać to mówić: „Pomogę ci stać się kimś większym od samego siebie”. Miłość to zdumiewająca moc, która potrafi przemienić człowieka. Ten, kto kocha, ma odwagę zaproponować osobie kochanej, by dorastała do świętości, a nie jedynie akceptowała siebie na obecnym etapie rozwoju. To nie przypadek, że w Piśmie Świętym ani razu nie występuje słowo «tolerancja» czy słowo «akceptacja».

Błąd piąty polega na uleganiu mitowi, że pozostawanie dwojga ludzi w «wolnym związku» jest wyrazem ich wzajemnej miłości. Tymczasem w rzeczywistości «wolny związek» nie istnieje, tak jak nie istnieje ani «sucha woda», ani «kwadratowe koło». Ludzie, którzy ulegają temu mitowi, deklarują sobie, że się kochają (czyli że żyją w najsilniejszym związku, jaki jest możliwy w całym wszechświecie), a jednocześnie twierdzą, że w każdej chwili mogą się rozstać, gdyż związek ten do niczego ich nie zobowiązuje. Ludzie ci posługują się tym wewnętrznie sprzecznym wyrażeniem po to, by zatuszować bolesną prawdę, że ów «wolny związek» to w rzeczywistości związek egoistyczny, niepłodny i z definicji nietrwały. Osoby pozostające w takim związku są wolne tak naprawdę tylko od jednego: od odpowiedzialności za swe postępowanie i za drugą osobę. W «wolnym związku» jedna osoba traktuje tę drugą jak sprzęt domowy, który bierze się ze sklepu na próbę i który w każdej chwili można oddać. Tymczasem ktoś, kto kocha, pragnie czegoś nieskończenie większego niż romans czy związek z kolejnym partnerem.

Błąd szósty polega na myleniu miłości z naiwnością. Takie podejście do drugiego człowieka, które jest przejawem naiwności, nie ma nic wspólnego z miłością. Miłość bowiem jest szczytem nie tylko dobroci, ale i mądrości. Chrystus poświęcał tak wiele czasu na uczenie swych słuchaczy mądrego myślenia właśnie dlatego, żeby nie mylili miłości z naiwnością. On pragnie, abyśmy w miłości byli nieskazitelni jak gołębie, ale i roztropni jak węże (por. Mt 10, 16). Myli miłość z naiwnością ten, kto nie potrafi bronić się przed człowiekiem, który go krzywdzi, i nazywa to swoje zachowanie «miłością». Oto typowy przykład naiwności: alkoholik znęca się nad swoją żoną, ona bardzo cierpi z tego powodu, on przez całe lata lekceważy to jej cierpienie, a ona mimo to nie chce się bronić, licząc, że to jej cierpienie przyczyni się kiedyś do przemiany męża. Człowiek, który kocha dojrzale, przyjmie niezawinione cierpienie pod warunkiem, że może ono zmobilizować krzywdziciela do tego, że zastanowi się on nad swym postępowaniem i je zmieni. Jeśli jednak krzywdziciel pozostaje obojętny na to cierpienie i błądzi coraz bardziej, to osobie krzywdzonej pozostaje tylko miłość na odległość.

Tęsknota za miłością wpisana jest w bicie naszego serca. Łatwo jest marzyć o miłości. Łatwo jest też odczuwać ciągłe pragnienie miłości. Znacznie trudniej jest kochać. I właśnie dlatego wielu ludzi zadowala się namiastkami miłości. To, co jest cenne, często bywa podrabiane, gdyż imitacje znacznie mniej kosztują. Ten, kto pomyli błyszczące szkiełka z diamentami, straci wiele pieniędzy. Natomiast ten, kto pomyli miłość z jej imitacjami, ryzykuje, że będzie cierpiał i w życiu doczesnym, i w życiu wiecznym.

ks. dr Marek Dziewiecki
pracownik naukowy
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Zobacz garść informacji o Autorze w Przewodniku Katolickim

Teksty Autora na niniejszej witrynie:

  1. "Skuteczna profilaktyka"
  2. "Droga krzyżowa uzależnionych"
  3. "Ogrójec - szkoła modlitwy"
  4. "Niezawodna miłość"
  5. "Uzależnienia i terapia miłości"
  6. Czego wymagać od siebie i innych w procesie wychowania?
  7. Miłość jako motyw i sens rozmawiania
  8. Człowiek jako najwyższa wartość i wartości, które go chronią
  9. Małżeństwo: dobro zagrożone
  10. Patriotyzm dzisiaj
  11. Spowiedź przed I komunią i inteligencja moralna dziecka
  12. Ucieczka od wychowywania
  13. Tajemnice radosne różańca
  14. Czas, czyli szansa na miłość
  15. Poznawanie i przeżywanie własnych uczuć
  16. Wielki Post: dyscyplina cielesna i rozwój duchowy
  17. Miłość silniejsza od śmierci
  18. „Feminizm katolicki” i rola kobiety w Kościele
  19. Mężczyzna i kryteria dojrzałości
  20. Zakochanie: początek romansu czy miłości?
  21. Rodzice i dzieci w obliczu rozstania - „Opuści mężczyzna ojca i matkę...”
  22. Ocena moralna czynów
  23. Chciwość, czyli mieć kosztem być
  24. Pokora czy upokorzenie?
  25. Ponowoczesność a Dobra Nowina
  26. Pytanie o sens Bożego Narodzenia
  27. Boże Narodzenie i los dzieci
  28. Szkoły ofiarami „postępowych” ideologii
  29. Istotne elementy tożsamości ludzkiej i kapłańskiej
  30. Wrażliwość moralna
  31. Dojrzała religijność
  32. Dojrzałość społeczna
  33. Anoreksja: przyczyny i konsekwencje
  34. Bóg rodzi się w Dolinie Ciemności
  35. Człowiek jest spotkaniem
  36. Miłość, która zdumiewa
  37. Wartość życia
  38. CHRZEŚCIJAŃSKI WYCHOWAWCA NA TRZECIE TYSIĄCLECIE - rola konstrukywna
  39. CHRZEŚCIJAŃSKI WYCHOWAWCA NA TRZECIE TYSIĄCLECIE - wychowanie naprawcze
  40. Tożsamość człowieka a zdrowie psychiczne
  41. Współczesna kultura a formacja młodzieży
  42. Choroba alkoholowa a zniewolenie sfery duchowej
  43. „Ankieta”, czyli molestowanie seksualne w szkole
  44. Uzależnienia a wolność
  45. a także inne na www.opoka.org.pl