X Ogólnopolskie Spotkanie Małżeństw, Które Miały Wesela Bezalkoholowe

Warszawa, 22 - 26 lipca 2004
z Kamesznicy do stolicy

Gdy pod koniec XVIII wieku łupem trzech zaborców padło wielkie mocarstwo o nazwie Polska, które przez ponad 300 lat decydowało o losach środkowej i wschodniej Europy, to u podłoża tego upadku leżało pijaństwo.

Zaborcy pielęgnowali starannie ten nałóg u swych polskich poddanych. Ale katolicka wiara stała się zaczynem wyzwolenia z nałogu, a przez to i z niewoli. W zaborze pruskim podczas uroczystości Matki Boskiej Gromnicznej 2 lutego 1844 roku w Piekarach ojciec Stefan Brzozowski wygłosił kazanie na temat bezczeszczenia święta Maryi przez pijaństwo w karczmach. Po Mszy Św. wielu poruszonych wiernych wpisało się do księgi wstrzemięźliwości, przygotowanej przez ks. Alojzego Ficka, proboszcza parafii. Proboszcz Ficek założył następnie Towarzystwo Wstrzemięźliwości i Trzeźwości. Po kilku miesiącach ruch, związany ściśle z kultem Matki Boskiej, liczył ponad 11 tysięcy członków. W maju i czerwcu Towarzystwo zaczęło działać w Opolu, później na całym Śląsku, nawet na Węgrzech i Morawach. Śladem Ks. Ficka poszli inni księża (Markiewkowie, Szafranek, Purkop). Pojawiła się literatura o tematyce antyalkoholowej: "Kwaternica piekielna", "Alarm przeciwko gorzołce", "Kłótnia pijaka z trzeźwym", "Lament wódki", "Sen pijaka", "Pochwała wstrzemięźliwości", "Doświadczenie codzienne", "Sejm pijacki". Cała akcja była ruchem oddolnym. W uznaniu jej efektów papież Pius IX nadał Towarzystwu w 1852 roku status bractwa kościelnego. W 1854 proboszcz z Piekar pojechał do Rzymu, gdzie uzyskał dla sanktuarium i ruchu trzeźwości specjalne odpusty. Z kolei w zaborze rosyjskim około roku 1850 w rejonie Kutna (las grąbliński koło Lichenia) ubogiemu pasterzowi Mikołajowi Sikatce ukazała się Matka Boska wzywająca do zerwania z rozwiązłością, aborcją i pijaństwem. Świątobliwy wizjoner za swą gorliwość w głoszeniu orędzia Maryi został osadzony w carskim więzieniu i okaleczony. Wieść o orędziu szerzyła się mimo to dalej. W zaborze austriackim ksiądz Bronisław Markiewicz, Sługa Boży, rozpoczął swoją działalność na rzecz trzeźwości pod koniec XIX wieku, troszcząc się w sposób szczególny o młodzież. Dzięki tej działalności wielu ludzi wspieranej Bożą łaską powstała nowa, trzeźwa Polska, w której spożycie alkoholu na głowę było poniżej 1 litra.

Horror okupacji przez ateistycznych Niemców, którzy w obozach pracy "karmili" więźniów wódką, a potem stalinowska ideologia, wedle której każdy kieliszek wódki to kolejny krok do socjalizmu, sprowadziły na nasz kraj ponownie potop alkoholizmu. Ale nie zgasła tradycja abstynencka w Polsce. Być może dzięki męczeńskiej krwi apostołów trzeźwości, jakim był np. Błogosławiony ksiądz Józef Czempiel czy Sługa Boży ksiądz Władysław Findysz . Krucjaty trzeźwościowe (m.in. Krucjatę Wyzwolenia Człowieka) na szeroką skalę organizował Sługa Boży ksiądz Franciszek Blachnicki. Inni kapłani angażowali się w napominanie do trzeźwości wiernych w swych parafiach, kreując różnorodne formy akcji trzeźwościowych. Powstało wiele ośrodków krzewienia trzeźwości, np. Sanktuarium Matki Boskiej Licheńskiej , franciszkański Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości w Zakroczymiu i szereg innych.

Ksiądz Prałat Władysław Zązel, proboszcz górskiej parafii Kamesznica, wprowadził w swej parafii zwyczaj wesel bezalkoholowych. Do 1995 r ponad 120 par wzięło w Kamesznicy właśnie ślub z takim weselem. Choć nie było to łatwe i szło z oporami, to miłość do parafian kazała mu angażować się w tę akcję całym sercem, całą energią. Nie mógł bowiem spokojnie patrzeć, jak ludzie zabijają się "na raty". Ale i w innych rejonach Polski ludzie urządzali wesela bezalkoholowe. Czy to motywowani swą działalnością w ruchach trzeźwościowych, czy to będąc abstynentami indywidualnymi. Dzięki państwu Elżbiecie i Lechowi Polakiewiczom, którzy sami mieli przed ponad 30 laty wesele bezalkoholowe, redaktorom audycji dla małżonków w Radiu Maryja, którzy zaprosili do mikrofonu Księdza Zązla, okazało się, że małżeństw, które organizowały wesela bezalkoholowe, jest w Polsce wiele. Ksiądz Zązel zorganizował ich spotkanie u siebie w Kamesznicy dwukrotnie. Potem spotkania "Wesela Wesel" odbywały się w innych miastach: Częstochowa, Zamość, Kraków, Stary Sącz, Białystok, Koszęcin i Ludźmierz. Dzieło pobłogosławił w 1999 r osobiście Ojciec Święty Jan Paweł II, gdy delegacja Wesela Wesel pod przewodnictwem Ks. Zązla udała się do Rzymu. Z roku na rok rosła liczba uczestników. W tym roku, na jubileuszowym, dziesiątym Weselu Wesel małżeństwa pragnęły się spotkać w Warszawie. I jak w poprzednich latach, tak i teraz znaleźli się energiczni ludzie, chętni do zorganizowania spotkania, którzy dzięki swym zabiegom znaleźli sponsorów, zorganizowali noclegi, lokale na konferencje i zabawę weselną, zaprosili Księży Biskupów. I jak zwykle Ksiądz Zązel swą osobą i osobowością patronował temu wydarzeniu, spinał jego tradycję z teraźniejszością i przyszłością.

Czwartek, 22 lipca 2004

Jest czwartek, 22 lipca roku Pańskiego 2004. Do niedawna Święto Odrodzenia Polski. A może z powodu dzisiejszych wydarzeń stanie się nim znowu, tym razem naprawdę? ...

U wejścia do akademika "Bratniak" tłumnie gromadzą się uczesnicy tegorocznego "Wesela Wesel". Ciągną barwnie i gwarnie powiaty i województwa, jakby na punkt zborny pospolitego ruszenia w sienkiewiczowskim "Potopie".

Okazuje się, że jest to wielki zlot: Uczestnicy spotkania, małżeństwa, które miały wesela bezalkoholowe oraz ich dzieci, są rozlokowani w kilku akademikach, podzieleni na cztery grupy stołujące się w dwóch jadalniach na dwie zmiany. Dziś nie przybyli jeszcze wszyscy, ale w sobotę na balu będzie ponad 700 osób, najwięcej w dziesięcioletniej historii 'Wesela Wesel'. Z rodzicami przyjechało ponad 150 dzieci. 30 studentów ochotników, wspomagających koordynatorów spotkania, miało, ma i będzie jeszcze mieć naprawdę co robić.

We wspomnianej liczbie 150 dzieci nie policzono tych, które przybyły w łonach swych matek. Ani tych, które same miały wesela bezalkoholowe i przybyły z rodzicami jako oddzielne rodziny. Widzimy znajome twarze z poprzednich spotkań. Niektórzy powiększyli swe rodziny. Innych nie widzimy, bo właśnie są tuż po lub przed porodem.

O godzinie 17.00 w pobliskim kościele (przy Placu Narutowicza) p.w. Św. Jakuba Apostoła, pierwszego męczennika z grona Apostołów, Msza Święta rozpoczyna oficjalnie X Ogólnopolskie Spotkanie Małżeństw, Które Miały Wesela Bezalkoholowe. Mszy Św. koncelebrowanej przewodniczy Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Józef Zawitkowski. W kazaniu mówi nam, że my, kwiat polskich rodzin, przynosimy radość do smutnej stolicy. Tu mimo woli przychodzi na myśl sienkiewiczowa fraza "kwiat rycerstwa polskiego". Ksiądz Biskup chce uścisnąć ręce bohaterskich ojców i ucałować dłonie bohaterskich matek, którzy odważyli się na życie bez alkoholu. Chce też ucałować dłonie Ks.Zązla za jego heroiczną walkę o trzeźwość. W modlitwie powszechnej wspominamy poległych za Ojczyznę powstańców warszawskich. Za tydzień mija 60 rocznica tego zrywu. Modlimy się za bezalkoholowe małżeństwa, za tutejszą parafię i za miasto. Muzyczną oprawą Mszy Św. jest gra na gitarze i śpiew uczestników. Ksiądz Biskup prosi, abyśmy po raz drugi zaśpiewali 'Święty, święty, święty'.

Po kolacji ponownie spotykamy się - na zaproszenie księdza proboszcza - w kościele, gdyż w pobliżu trudno o wystarczająco dużą salę. Spotkanie integracyjne prowadzi Ksiądz Prałat Władysław Zązel, inicjator i duszpasterz Wesela Wesel. Obok wspomnianego tutejszego proboszcza Ks. Prałata Henryka Bartuszka, moderatora ogólnopolskiej Krucjaty Wyzwolenia Człowieka Ks. Piotra Kulbackiego oraz asystenta kościelnego białostockiej Akcji Katolickiej Ks. Tadeusza Żdanuka, był on jednym z koncelebransów uprzedniej Mszy Świętej. Ksiądz Zązel mówi o rodzinie, jej znaczeniu i zadaniach, podobnie jak wszyscy biskupi którzy odprawiali Msze w poszczególne dni spotkania, zawsze rzucając nowe światło. Ksiądz Zązel zaznacza, że nie ma jedności ciała w małżeństwie bez jedności ducha. A jak ma się duch jednoczyć, gdy jest pijany i nic nie rozumie? Nawiązując do jutrzejszego pobytu w Pałacu Kultury, Ks.Zązel mówi, że przywieźliśmy kulturę ze wsi do stolicy.

Piątek, 23 lipca 2004

Kolejny historyczny dzień dla stolicy. Po śniadaniu udajemy się zamówionymi autobusami komunikacji miejskiej do Pałacu Kultury. Trzy długie autobusy są wypełnione jak w godzinach szczytu. Będą nas one codziennie wozić na miejsca spotkań oraz weselnej zabawy i wycieczek, i naturalnie z powrotem. Przy głównym wejściu przekazujemy dzieci studentom-opiekunom, a sami udajemy się na szóste piętro do sali koncertowej na konferencję 'Budowanie jedności w małżeństwie', głoszoną przez małżeństwo Wandę i Adama Ekielskich z Katolickiej Szkoły dla Rodziców FAMILIA, a dzieci będą przez te trzy godziny zwiedzać pałac, pojadą windą na platformę widokową i obejrzą muzeum techniki. My zaś wysłuchamy multimedialnego wykładu, a właściwie uczestniczymy w warsztatach.

W przerwie historyczna chwila dla Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Ksiądz Zązel zaprasza nas do modlitwy 'Anioł Pański'. Mury tego gmachu powtarzały echem te modlitwy po raz pierwszy w historii. Ze wsi, z Kamesznicy, Wesele Wesel przyjechało do stolicy, by przywieźć temu miastu kulturę.

Seminarium porusza wiele wątków. Myślę, że ludzie chcący zawrzeć związek małżeński winni zwrócić uwagę na następującą rzecz: Na ślubnej Mszy zapraszają do swego domu Boga, ale jeśli potem jest przyjęcie alkoholowe, zaraz go stamtąd wyrzucają. Ściągają bowiem na siebie dwa główne grzechy uczestników wesela: (1) pijaństwo i jego konsekwencje, nierzadko do zdrady włącznie, (2) opuszczenie Mszy w niedzielę.

W drodze powrotnej ksiądz z Białegostoku zabawia dzieci, a także nas ciekawymi żartobliwymi zagadkami.

Po obiedzie jest chwila wypoczynku, może i refleksji. Dzieci śpią lub bawią się na podwórzu między akademikami. Nie ukrywam, że lubię dobre jedzonko i muszę powiedzieć, że było ono tu rzeczywiście na schwał. Nie tylko samo jedzenie, ale i fakt serwowania go przez miłą obsługę. Jedliśmy na obrusach. Gdy wspomnę me czasy studenckie, to kontrast między elegancją tej jadalni a mą stołówką jest ekstremalny.

Wieczorem o godz. 18.00 w koncelebrze ze wspomnianymi kapłanami Mszę Św. odprawia Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Marian Duś, sufragan warszawski. Na wstępie do uczestników Wesela Wesel zwraca się przez „Czcigodni”. Jak pamięcią sięgnę, zwrot ten stosowano wobec kapłanów. Ale w Starym Testamencie w czasach krytycznych u ołtarza do modlitw stawali obok kapłanów ówcześni abstynenci („nazarejczycy”). Mówi o tym, że wesele szczęśliwe to wesele bez alkoholu. A rodzina szczęśliwa to rodzina trzeźwa. Ksiądz Biskup wspomina Św. Brygidę jako wzór matki. Urodziła ośmioro dzieci. Była niezwykle pobożna. Miała odwagę wielkim swoich czasów zwracać uwagę na ich nieprawidłowe postępowanie. Uczestnicy Wesela Wesel to wzór odwagi w naszych czasach. Mają odwagę przeciwstawić się złym, a powszechnym obyczajom picia. Nie tylko będąc abstynentami dają przez to wyraz miłości do swych dzieci, ale także dają dzieciom ciepło licznego rodzeństwa, jak w domu Św. Brygidy.

Po kolacji jedziemy wszyscy ponownie do Pałacu Kultury, do sali koncertowej, by najpierw wsłuchać się w świadectwa uczestników, odśpiewać z Ks. Zązlem 'Apel Jasnogórski', a potem posłuchać koncertu grupy 'New Day' z Violą Brzezińską. Przy tej okazji jest kilka ciekawych akcentów wesołych czy humorystycznych. Humor Ks. Zązla jest instytucją samą w sobie. Gdyby kto zebrał jego przemowy i powiedzonka, to wydałby z pewnością bestseller. Mówi nam, że sakrament małżeństwa to nie usankcjonowanie czegoś tam, formalny akt, lecz wyświęcenie młodej pary na mamę i tatę. Namaszczeni przez Boga to nie oni decydują się na dziecko, lecz jest to decyzja Boga, by ich pociechami obdarzyć. Przy okazji mówi o perspektywach Wesela Wesel. Już zgłosili się chętni do organizacji w Olsztynie, Wrocławiu, Bydgoszczy, Świnoujściu i w Łomiankach. Po wprowadzeniu Ks.Zązel zaprasza uczestników do składania świadectw, a gdy nie ma kolejnych chętnych, sam wyławia nieśmiałych. Pod estradą przycupnęła parka młodych. Ksiądz prosi ich na scenę. Małżeństwem nie są, ani też nie przybyli na Wesele Wesel. Nieco zmieszana studentka tłumaczy, że dowiedziawszy się o koncercie zespołu "Viola+New Day", chcieli się nań "załapać". Zaraz jednak dodaje, że po tym, co usłyszała, chce mieć wesele bezalkoholowe. Rozległy się brawa. Z kolei jeden z członków zespołu 'New Day' miał wesele bezalkoholowe i żałował, że wcześniej się o Weselu Wesel nie dowiedział. Prosił o modlitwę za niego i żonę, z którą wspólnie miał następnego dnia lecieć na misje.

Ale były elementy bardzo poważne. Viola, wokalistka grupy, powiedziała, że pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym, i po tym spotkaniu chce, by jej wesele i życie małżeńskie było bezalkoholowe. Padały też twarde słowa ze strony uczestników spotkania pod adresem ich pijących rodziców. Gdyby ci wiedzieli, co po latach będą o nich myśleć ich własne dzieci ....

Ksiądz Zązel wspominał parafian, którzy podczas wizyty duszpasterskiej powiedzieli mu: 'Niech ksiądz nie myśli, że my jesteśmy biedni. My mamy cztery mercedesy'. Mieli na myśli swą czwórkę dzieci. Ks.Zązel dodaje, że dzieci to więcej niż mercedesy. Bo te po latach zardzewieją i choć wymagały ciągle troski, to i tak nie zagwarantują utrzymania i opieki rodzicom na starość. Dzieci są nie tylko dla rodziców, ale także rodzice dla dzieci. Jeśli ojciec, czy matka piją, dzieci są wylęknione i nie wiedzą, kiedy się tulić, a kiedy uciekać. Dlatego w rodzinie tak ważna jest abstynencja. Ksiądz Zązel opowiada o komicznych wręcz zabobonach związanych z piciem alkoholu. Robotnicy zalali strop najwyższej kondygnacji domu i następnie przystąpili do „oblania”. Po kilku dniach strop się zawalił. Dziwili się, jak to mogło być, bo przecież „oblewali” solidnie – poszło flaszek wiele. „ Życzliwy” sąsiad dodał uprzedniej nocy do piasku i żwiru oleju napędowego. Ale oni nie rozpatrywali przyczyny innej niż zbyt mała liczba wypitych butelek. Ksiądz z Białegostoku uzupełni jeszcze w Sejmie, że należy takie zabobony pijackie wręcz ośmieszać. Jak bowiem chrześcijanin może wierzyć, że w małżeństwie będzie szczęście, jeśli na podłodze rozbije się kieliszki po wypitym szampanie, a nie będzie, jeśli się nie rozbije?

Koncert był młodzieżowy, czyli głośny. Ale nasze dzieci uczestniczyły entuzjastycznie w standing ovation na końcu.

Sobota, 24 lipca 2004

Historyczny dzień dla Rzeczypospolitej. Tymi słowami jesteśmy witani u wejścia do Sali Konstytucji Trzeciego Maja w gmachu Sejmu, dokąd nas zawiozły po śniadaniu autobusy. Bowiem jeszcze gmach Sejmu nie widział na raz tylu abstynentów. Zwiedzając Sejm w przerwie dowiemy się, że także kaplica sejmowa miała swój historyczny dzień. Nigdy dotąd na raz nie modliło się w niej tylu ludzi.

W gmachu Sejmu w sympozjum na temat promowania postaw abstynenckich w rodzinie uczestniczą tylko rodzice – dzieci zwiedzają gmach, a następnie uczestniczą w konkursie artystycznym. Sala na 250 osób nie może pomieścić wszystkich rodziców – część z nich stoi pod ścianą przez te trzy godziny. Licznie reprezentowane są media, choć telewizja nie pokaże potem żadnej wzmianki w głównych wydaniach wiadomości. Nim zaczęła się oficjalna część sympozjum, oczekujące małżeństwa zaintonowały pieśń „My chcemy życia bez palenia i bez picia”. Zaraz przybyto do nas z informacją, iż należy przestać śpiewać. Ponoć pieśń było słychać piętro niżej, a stamtąd odbywała się transmisja na żywo w telewizji. Co by też sobie pomyśleli widzowie, gdyby usłyszeli ten chóralny śpiew ... Właśnie, co by też pomyśleli? Że bunt? Że powstanie? Spotkanie w Sejmie mimo tych nawoływań zakończono inną pieśnią: „Dobrze, że jesteś”.

Sympozjum składało się zasadniczo z dwóch obszernych referatów: dr Anny Karasowskiej, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie oraz dra Krzysztofa Wojcieszka, filozofa, z Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości w Warszawie, który także przewodniczył obradom. Dr Karasowska zwróciła uwagę na potrzebę wyważonego stosowania dwóch zasad: kochaj i wymagaj. Dziecko musi wiedzieć, że jest kochane bezwarunkowo. Zarazem musi konsekwentnie być instruowane, że istnieją granice, których mu nie wolno przekroczyć. Dr Wojcieszek, mówiąc o relacjach międzyosobowych porównał alkohol do rozpuszczalnika więzi międzyludzkich. Zwróci tez uwagę na to, że alkoholizmem są zagrożone dzieci abstynentów tak samo jak dzieci pijaków. Dlaczego? Lwią część obu grup stanowią alkoholicy. Dzieci ich są obciążone genetycznie. Dlatego abstynenci, zwłaszcza z takimi obciążeniami ze strony swych rodziców, winni szczególnie starannie wychowywać swe dzieci edukując je na temat szkodliwości alkoholu a zarazem na swym przykładzie pokazywać, że abstynencja jest źródłem radości. W sobie należy formować dojrzałą postawę abstynencką, czyli wychodzącą poza fazę buntu przeciw złu, jakie powoduje alkohol , ku dobru, jakie wynika z jego niepicia.

Prócz wspomnianych referatów miały miejsca krótkie wystąpienia licznych zaproszonych gości. Padały słowa wielkie, słowa wzniosłe, a zarazem mocne. Zebranych powitał pan Piotr Krutul, poseł na Sejm RP a zarazem uczestnik Wesela Wesel, który ongiś miał wesele bezalkoholowe, ojciec pięciorga dzieci, który w czasach, gdy wszystko się „załatwiało”, bez uciekania się do trunków potrafił jako wójt prowadzić i sfinalizować poważną inwestycję w swej gminie. Jego właśnie staraniem mogło dojść do skutku spotkanie w Sejmie. Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Antoni Pacyfik Dydycz podkreślał, że rodzina jest stworzona dla miłości i dla życia. Jest podstawą wszelkich struktur społecznych niezależnie od form życia gospodarczego etc., dlatego winna być otoczona troskliwością tak państwa jak Kościoła, zwłaszcza ta zdrowa, ta abstynencka. Taka rodzina da nie tylko dobrych katolików ale także dobrych obywateli. Ksiądz Zązel, nawiązując do heroicznego zrywu mieszkańców Warszawy sprzed 60 lat, określił tegoroczne Wesele Wesel mianem Nowego Powstania Warszawskiego i ogólnopolskiego. Ksiądz Kulbacki, kierujący ogólnopolskim ruchem trzeźwości KWC wspominał słowa ukraińskiego biskupa: „Takie powinno być wesele: wchodzi i wychodzi się z własnym rozumem”. W Polsce co roku tysiące małżeństw mają wesela bezalkoholowe. To winno się dostrzec i przełamać stereotyp, że bez wódki wesela być nie może. Głos zabierały także przedstawicielki Urzędu Miasta Warszawy oraz Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Okazało się, że i one miały wesela bezalkoholowe, stąd inicjatywa Wesela Wesel natychmiast uzyskała ich poparcie. Ksiądz Żdanuk, asystent kościelny białostockiej Akcji Katolickiej zaproponował powołanie Stowarzyszenia Wesele Wesel oraz zorganizowanie ogólnoeuropejskiego, a może ogólnoświatowego spotkania małżeństw bezalkoholowych w okolicach Białegostoku, by ten dar Polski dla kultury światowej, jakim jest Wesele Wesel, nieść narodom Europy i świata. Na początek proponował, by w liście na miesiąc trzeźwości sierpień biskupi polscy informowali wszystkich wiernych o Weselu Wesel. Nawoływał do zaniechania obyczajów pogańskich (obsypywanie monetami czy ziarnami) i do promowania chrześcijańskich. Takim chrześcijańskim obyczajem jest przykładowo podczas składania darów na Mszy ślubnej ofiarowanie bochenka chleba, który pobłogosławiwszy kapłan odda młodym po Mszy, aby zanieśli go do domu weselnego. Tam pan młody winien rękoma podzielić chleb na połowy dzieląc się nim z żoną, a potem oboje z gośćmi weselnymi. Jeden z organizatorów szkoły wodzirejów prezentował swe doświadczenia w organizacji wesel bezalkoholowych i zapewnił, że w jego życiu zawodowym dziesięć najwspanialszych zabaw, które organizował, to były wesela bezalkoholowe.

Na zakończenie miła niespodzianka. Państwo Zimnoch z Białegostoku przygotowali ilustrowaną publikację na temat historii Wesela Wesel, którą wręczyli wszystkim małżeństwom. Po egzemplarzu przewidziano też dla wszystkich członków Episkopatu Polski.

W czasie konferencji na zewnątrz wywieszono plakaty uczestników "Wesela Wesel", obrazujące ich działalność w społecznościach lokalnych. Dzieci zwiedzały Sejm, a potem małowały plakaty pod hasłem "Świat bez alkoholu".

Wieczorem Msza Św. koncelebrowana pod przewodnictwem Jego Ekscelencji Biskupa Pacyfika Dydycza. W czasie Mszy przygrywa nam góralska kapela ludowa. Ksiądz Biskup ponownie wzywa do otwarcia się na dar życia, na dzieci. Po kazaniu odnawiamy przysięgę małżeńską, ustawiwszy się w długim dwuszeregu przez środek kościoła. Całość filmowały liczne ekipy telewizyjne. Po Mszy każda pani otrzymuje czerwoną różę od swego męża.

A potem przejazd do Pałacu Kultury, gdzie w wielkiej sali Starzyńskiego, otoczonej gigantycznymi kolumnami, zaczyna się całonocna zabawa weselna. Na początek uśmiechy dla licznych ekip telewizyjnych i fotoreporterów. Migotanie lamp błyskowych przypomina młodzieżową dyskotekę. Zabawę rozpoczyna polonez w wykonaniu 300 par. Ks. Zązel, krzewiciel kultury podhalańskiej, tańczy w pierwszej parze w stroju góralskim. Sześciu wodzirejów ubranych we fraki i cylindry dwoi się i troi, by sprawnie kierować „ruchem”. Choć sala sprawia wrażenie gigantycznej, to z trudem mieszczą się figury taneczne. Potem romantyczne tańce par małżeńskich oraz ich pociech, przeplatane wspólnymi zabawami proponowanymi przez wodzirejów, jak tańce kowbojskie, zorba i inne. W pewnym momencie cichnie muzyka dyskotekowa i występuje kapela góralska prezentując ludową muzykę i tańce. Występ kończy się zaproszeniem do wspólnej zabawy przy dźwiękach góralskiej muzyki. Ochotnicy są zapraszani do wspólnego wykonania z góralami „zbójnickiego”. Zabawę przerywa także Ksiądz Zązel, by wspólnie odśpiewać Apel Jasnogórski. Kolejna przerwa to swoista telekonferencja. Oto do jednego z wodzirejów zadzwonił na komórkę znajomy, który właśnie w Katowicach miał wesele bezalkoholowe. Uczestnicy Wesela Wesel zaśpiewali młodej parze góralskie „Sto lat”. Około godziny pierwszej zabrzmiała melodia z serialu „Stawka większa niż życie”, a potem wspólnie zaśpiewaliśmy tytułowy szlagier z filmu „Pan Wołodyjowski” („W stepie szerokim ...”). Następnie wniesiono ogromny, płonący tort dla weselników. Młodsze dzieci spały już w tym czasie na materacach w sąsiedniej sali. Po konsumpcji tortu udaliśmy się do czekającego autobusu.

Niedziela, 25 lipca 2004

Dziś śniadanie wyjątkowo dopiero o dziesiątej. Potem, o godzinie wpół do dwunastej, Msza Święta, której głównym celebransem jest Ksiądz Władysław Zązel. Msza ta kończy X Wesele Wesel, a zarazem jest Mszą odpustową w tutejszej parafii. Muzyczną oprawą Mszy Św. są występy grupy ewangelizacyjnej ‘Mocni w Duchu’ z Łodzi. " Jakby nie jezuici, to bym już dawno wisiał na szubienicy”. Ta góralska przyśpiewka rozpoczyna kazanie. Ksiądz Zązel wyjaśnia, że to właśnie jezuici w Zakopanem odbierają od górali przysięgę trzeźwości. Zwraca się do nas słowami: „Jesteście piątą Ewangelią, żywym świadectwem”. Chrystus bowiem w czas swej męki nie skorzystał z oferowanej mu możliwości ulżenia bólu alkoholem i narkotykami lecz w pełni przyjął swój krzyż. My również zdecydowaliśmy się na dźwiganie swego krzyża bez środków uśmierzających. Przy okazji wskazuje, jakie zakłamanie towarzyszy piciu. Mówią "Na zdrowie", a podają truciznę. Wiadomo, kto jest ojcem kłamstwa. Bóg natomiast jest źródłem prawdy i miłości. Małżeństwo winno być wspólnotą miłości i życia - Bóg wyświęcając w sakramencie małżeństwa na mamę i tatę daje udział w swej mocy stwórczej. A dla obu podstawą jest trzeźwość. Ksiądz z Białegostoku dodaje, że "Chrześcijańska rodzina ma pociech pół tuzina". Miejscowy proboszcz dziękując uczestnikom Wesela Wesel za przybycie zaznacza, że ożywili oni tutejszy kościół choćby tym, że było widać w kościele dzieci. Państwo Joanna i Adam Wąsikowscy, organizatorzy tegorocznego spotkania, dziękują wszystkim, choc to właśnie im należą się największe podziękowania.

Po Mszy Św. Ks. Zązel w towarzystwie pozostałych zaangażowanych kapłanów rozdaje dyplomy uczestnictwa. Potem jesteśmy odpytywani na okoliczność, w ilu weselach bezalkoholowych braliśmy udział przed i po naszym własnym weselu. Okazuje się, że są ludzie, którzy byli zaproszeni na kilkanaście i więcej takich wesel. My nie możemy się pochwalić żadnym prócz naszego, ale cieszymy się, że coś się w Polsce dobrego dzieje. Niektórzy dokupują jeszcze koszulki "Wesela Wesel" dla dzieci, które dopiero teraz się namyśliły.

O godzinie szesnastej wyruszamy jeszcze na zwiedzanie królewskiego pałacu w Wilanowie. Wiele osób przywdziało czerwone i żółte koszulki Wesela Wesel. Oprowadzający nas traktuje abstynencję za objaw "ultrakatolicyzmu". Tym nie mniej wie, że alkohol rozmiękcza mózg. Ale co znaczy tu „ultra”.? Ultrakatolicyzm w jego rozumieniu to w języku polskim po prostu faktyczny katolicyzm, a nie pozorowany. Przed zwiedzaniem pałacu na chwilę wstępujemy do przepięknego miejscowego kościoła p.w. Św. Anny.

Późnym wieczorem, przedostatnim pociągiem wracamy do Nowego Dworu. Nim pociąg opuścił Warszawę, jakiś pijany gość mało nie przygniótł mej Żony. Jeszcze nie do wszystkich zakątków stolicy dotarła ta prawdziwa kultura rodem ze wsi Kamesznica. Ale będziemy ją nieść. „Oto dzień dziś wielkiej chwały. Oby dzień ten dniem wskrzeszenia był”.

Poniedziałek, 26 lipca 2004

Przed rozpoczęciem Wesela Wesel państwo Joanna i Adam Wąsikowscy, Ks.Zązel, poseł Krutul i kilka innych osób zorganizowało konferencję prasową. Nikt z zaproszonych dziennikarzy nie przybył, choć honorowy patronat nad spotkaniem objęły takie osobistości jak Jego Eminencja Ks. Józef Kardynał Glemp, Prymas Polski i pan Lech Kaczyński, Prezydent Miasta Warszawy. Jego poprzednik, Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy w okresie przedwojennym, pan Stefan Starzyński podczas obrony Warszawy w 1939 r zabronił sprzedaży napojów alkoholowych, dodając, że niech Niemcy piją przed bitwą. (wg nagrania CD załączonego w październiku 2004 do Naszego Dziennika). Trzeźwość ma w Warszawie szlachetne tradycje. Dlatego po powrocie z ciekawością dowiadujemy się o reakcję mass mediów na to wydarzenie. Na drugiej stronie poniedziałkowego Naszego Dziennika ukazuje się artykuł "Troska o rodzinę zadaniem dla parlamentu - ogólnopolski zjazd ruchu 'Wesele Wesel', opisujący naszą wizytę w Sejmie. We wcześniejszym sobotnim wydaniu też na stronie 2 ukazał się artykuł "Fundamentem jest Pan Bóg", opisujący konferencję w Pałacu Kultury. W piątkowym wydaniu na stronie 5 ukazał się artykuł "Wesele Wesel w Warszawie". Oprócz publikacji w "Naszym Dzienniku", kilka tytułów prasowych oraz internetowych powtórzyło w części lub całości notatkę KAI (24.07.2004 godz. 06:02, np. Portal Wiara). W 32-im numerze "Niedzieli" opublikowano artykuł "Wesele Wesel", zaś na stronie PARPA pojawiła się informacja o spotkaniu w Sejmie. Telewizja TRWAM emituje audycję o Weselu Wesel (pod tytułem "Z Kamesznicy do Stolicy, obejmującą uroczystą sobotnią Mszę Św. z odnowieniem ślubowań małżeńskich i zabawę w sali balowej PKiN) dnia 13.9.2004 o godz. 17.30 i 21.30 z powtórką 14.9. o godz. 9.30 i 13.30.

Natomiast w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych przez ostatnie pięć dni podniosłe milczenie, mimo tylu kamer telewizyjnych uwieczniających nas podczas spotkania. Milczenie na miarę grudnia 1970 czy sierpnia 1980, które pamiętamy z lat dzieciństwa i młodości. Milczenie mediów wiele mówi. Znaczy, że dzieje się coś niezwykłego. Dziwi tylko to mnóstwo kamer telewizyjnych i tłum fotoreporterów, błyskający jak na dyskotece przy tak nikłym efekcie w mediach. Czyżby tropiono tych, którzy w szacownym Pałacu imienia Stalina ośmielili się tłumnie konsumować oscypki?

Wybieraliśmy się na Wesele Wesel nie po to, by szukać politycznej sensacji. Nas przyciąga możliwość zatańczenia raz do roku w towarzystwie normalnych, czyli trzeźwych ludzi. Także takie zwykłe przebywanie między nimi. Dobrze, że są. Co by to było, gdyby ich nie było. Również ważne są dla nas prelekcje, wykłady i kazania, poświęcone nie tylko tematyce trzeźwościowej ale także rodzinnej: relacji między małżonkami, rodzicami i dziećmi. Człowiek musi się tego douczyć, czego nie chciała mu dać szkoła. Wreszcie codzienne Msze Święte – nie ma się zwykle na to czasu – i odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Mężczyzna powinien się częściej zatrzymywać i wyznawać swą miłość żonie, co czynił tak często i chętnie w narzeczeństwie, a teraz podchodzi do tego jak „prawdziwy mężczyzna”: Ein Mann - ein Wort (mężczyzna powiedział raz i to wystarcza). Analogicznie winna postępować żona, choć ta zwykle lepiej o tym pamięta.

Warto mieć tę świadomość, że nasza abstynencja to nie cel sam w sobie. To tylko środek, ale bardzo ważny. Bóg powołał nas do miłości. Miłość to nie piękne słowa, lecz modlitwa i praca. Modlitwa, bo kto Boga nie kocha, nie kocha i człowieka. Praca, bo miłość to dar dla drugiego człowieka. Nietrzeźwy ani nie modli się dobrze, ani nie pracuje dobrze. Dlatego fundamentem naszej odpowiedzi na wołanie Boga jest i musi być abstynencja. Nasza abstynencja ujawniła się na polu szczególnym: na polu małżeństwa. I tu Bóg powołuje nas nie tylko do miłości, ale do otwarcia się na życie. Powołać do życia dzieci, a potem je wychować, obdarzyć miłością i właściwym wychowaniem do miłości Boga i bliźniego, a więc modlitwy i pracy, mogą tylko rodzice trzeźwi, abstynenci. Jak mówił Ks. Zązel, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu.

Różne są drogi, na których ludzie doszli do wesela bezalkoholowego. Niektórymi kierował brak funduszy, innymi złe doświadczenia wpływu alkoholu na życie rodzinne, inni przynależeli do ruchów religijnych, jeszcze innych motywował dobry przykład rodziców (którzy mieli wesele bezalkoholowe). Nam wydawało się, że doszliśmy do tego sami z siebie. Nie do końca jest to prawdą. Z młodości pamiętam przeźrocza z kościoła z okazji uroczystości Św. Stanisława Kostki, patrona młodzieży, które pokazywały prawdziwe oblicze pijaństwa. Moi Rodzice nigdy nie palili, a Tato ze swymi braćmi poprzysiągł nie pić piwa, jeśli ich ojciec żywy wróci z niemieckiej niewoli, gdzie był żywą tarczą na statku. I faktycznie piwo nie było gościem w mym rodzinnym domu. Tak więc istniały przesłanki, które młodego człowieka separowały od świata uzależnień i pozwalały na ten świat patrzeć z dystansem.

Te myśli przychodziły nam do głowy w wolnym czasie podczas Wesela Wesel, podczas rozmów z innymi uczestnikami. Ale po powrocie doszła właśnie refleksja ogólnospołeczna. Czy naprawdę los zdechłego pieska więcej znaczy, niż radosna, wzorcowa zabawa siedmiuset ludzi z całej Polski? Czy nie ma w wiadomościach miejsca na dobre nowiny o tym, że Polska nie jest zepsuta, że Polacy potrafią pięknie się bawić, kulturalnie spędzać czas? Dlaczego gorszącemu Przystankowi Leśnego Bydła (po angielsku Woodstock) poświęca się więcej miejsca w prasie, radiu i telewizji niż Weselu Wesel? Na te pytania z pewnością częściowej odpowiedzi udziela nam lektura 'Potopu'. Prawdą jest, że szlachta spędzała czas na pijatykach. Ale i prawdą jest, że magnateria szlachtę do picia namawiała, a nawet przymuszała po to, by osiągnąć cele swej pychy, chciwości, prywaty. Reakcja na to może być tylko jedna. Stań, unieś głowę, jak śpiewałeś podczas zabawy Wesela Wesel, bo stawka jest większa niż życie.

Wreszcie powiedzmy sobie szczerze. To, że ktoś w ogóle ma ślub i wesele, a nie żyje na przykład na kocią łapę, że potem jeszcze w tym małżeństwie trwa do końca życia, wynika przede wszystkim ze świętej wiary katolickiej. To wiara katolicka wśród cnót głównych wymienia wstrzemięźliwość czyli abstynencję., a nie na przykład używanie świata. Dziś linia podziału w tym świecie wcale nie przebiega wzdłuż tych czy innych konceptów politycznych. Ona przebiega na granicy między bezwzględnym przyjęciem Dekalogu a jego całkowitym odrzuceniem. Stanów pośrednich praktycznie nie ma. To wiele mówiące milczenie wynika wyłącznie z tego, że ogólnopolskie spotkanie małżeństw, które miały wesela bezalkoholowe oznacza, że (1) są to ludzie, którzy mieli ślub, i to katolicki, (2) że ich małżeństwa mają charakter trwały, (3) że pielęgnują cnotę główną wstrzemięźliwości, czyli abstynencji, (4) że się bawią i weselą, i to wspólnie, a więc przeczą medialnemu stereotypowi, że pobożni muszą być posępni, ponurzy i samotni (5), że tak właśnie bawią się Polacy katolicy, przecząc medialnemu stereotypowi „Polak katolik i alkoholik”. Co więcej, gdyby pokazać ich w telewizji, to każdy dostrzegłby, że zjechały się po prostu rodziny, że są tu nadreprezentowane rodziny bogatodzietne, a więc to nie pijacy mają dużo dzieci, a w dodatku wszystkim się dość dobrze powodzi, a więc konie i dzieci nie zjadają nas bynajmniej. Co więcej, większość urządzała wesela bezalkoholowe sama z siebie, bez medialnej nagonki, a nawet wbrew niej, wbrew społecznym naciskom. Nie mając przy tym gotowych wzorców, jak takie wesele zorganizować, młodzi wespół z rodzicami i najbliźszymi musieli się wykazać twórczą inwencją. Są to więc ludzie o wysokiej inteligencji, prężni, niezależni, myślący. Na ich weselach abstynenci stanowili zwykle kilka procent obecnych. To nie tylko wybrańcy losu, abstynenci, mogą się doskonale bawić bez alkoholu, ale i dziesiątki, ba, nawet setki ich krewnych i znajomych. A więc jedna para abstynentów może pociągnąć ku trzeźwości dziesiątki ludzi. Obóz antydekalogowy, czyli antyrodzinny, antykatolicki, antypolski i antyludzki ma zatem powody, by nas nie lubić. A to jest dla nas tym większy powód do dumy. I choć spotykamy się dla siebie nawzajem, nie występując przeciw nikomu, nie odgrażając się nikomu, nie zwalczając nikogo, jak powiedział Ks.Bp.Dydycz, to jednak dajemy wiele tym, którzy chcą trwać w obozie Dekalogu. Mamy się z czego cieszyć.

Koordynatorami Programu "Wesele Wesel" Warszawa 2004 byli Joanna i Adam Wąsikowscy z Zielonki. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni za podjęcie się trudu przygotowania tego wspaniałego wydarzenia. Z ogromną przyjemnością tańczyliśmy w otoczeniu przemiłych ludzi we wspaniałej scenerii monumentalnych wnętrz Pałacu Kultury. Wiele wynieśliśmy z wygłaszanych kazań, prelekcji i konferencji. Również nasze dzieci są bardzo zadowolone z przygotowanego dla nich programu, a szczególny ich entuzjazm wzbudził występ grupy „New Day”. Dziękujemy także rzeszy studentów oraz innych osób czynnie zaangażowanych w przygotowanie i przeprowadzenie tego spotkania, które ramowo organizowało Kościeln Stowarzyszenie "Nowa Kultura".

Zobacz