Wesele Wesel w służbie trzeźwości Narodu

Wystąpienie Prezesa Stowarzyszenia podczas Centralnych Obrad Narodowego Kongresu Trzeźwości w Warszawie, 22.9.2017 AD.

Ekscelencjo! Wielebni Księża! Czcigodne Siostry! Szanowni Państwo! Szczęść Wam Wszystkim Boże!

Pochodzę z małej podhalańskiej miejscowości Bór. Od dzieciństwa i latach młodzieńczych wokół mnie widziałem ludzi pijących alkohol i wielu go nadużywających. Dlatego dla mnie wtedy było to normalne i uważałem, że tak powinno być. Ja osobiście w tym otoczeniu też bardzo wcześnie sięgnąłem po alkohol i jak inni w moim środowisku piłem go dużo. Wtedy nie widziałem, ile zła wokół dzieje się z powodu jego nadużywania, nie analizowałem zachowań swoich ani innych.

Po skończeniu szkoły średniej wyjechałem na studia do Krakowa. Tak spotkałem na początku podobne środowisko jak na Podhalu, też dużo pijące, ale zetknąłem się również z Ruchem Światło – Życie. Wśród członków tej wspólnoty spotkałem młode osoby bardzo skrzywdzone przez rodziców nadużywających alkohol. W miarę mojego przybliżania się do Boga, On otwierał moje oczy, skłaniał do refleksji i pozwalał zauważać wokół mnie dużo zła wynikającego bezpośrednio z nadużywania alkoholu. Po wyborze na papieża ks. Kard. Wojtyły Bóg zmieniał mnie dalej. Ojciec św. w czasie pożegnalnej mszy św. na Placu Św. Piotra powiedział do Polaków: „Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła.” W odpowiedzi na ten apel ks. Franciszek Blachnicki powołał Krucjatę Wyzwolenia Człowieka i wtedy zaczęliśmy ją właściwie tworzyć.

KWC zakładała, że jej członkowie dobrowolnie podejmują abstynencję w miłości bliźniego i odpowiedzialności za dobro narodu, w przekonaniu, że w ten sposób mogą podać rękę tym, którzy pragną się wyzwolić od wewnętrznego i zewnętrznego przymusu. Ponadto postanawiają również: nie częstować nikogo alkoholem, nie wydawać pieniędzy na zakup napojów alkoholowych i uczestniczyć w miarę możliwości w spotkaniach i akcjach KWC. Dla mnie te założenia były bardzo rewolucyjne, ale Bóg dał mi już poznać i zrozumieć, że powinienem odpowiedzieć na ten apel. Podjąłem to wyzwanie z wielkimi obawami i nawet strachem jak odnajdę się w moim dotychczasowym podhalańskim środowisku, w którym przecież tyle się pije i ja robiłem to samo. Z tych powodów deklarację KWC wtedy podpisałem tylko na rok jako kandydat. Niezależnie ode mnie, to samo uczyniła moja przyszła żona ( wtedy jeszcze się nie znaliśmy).

Podczas studiów systematycznie odwiedzałem me rodzinne strony. Znajomi patrzyli z niedowierzaniem, że nie piję alkoholu. Nie rozumieli idei KWC. Jak to w naszym społeczeństwie bywa i do dziś, zaczęły się namowy, nakłanianie do picia, a nawet zmuszanie na różne sposoby; „ wypij jednego na zdrowie”, „ze mną musisz się napić”, „a to za moje zdrowie” „ za zdrowie młodych” itp. „a co ze mną się nie napijesz”. Bóg dał mi podpowiedź: „a czy ty to jesteś większy jak papież, ja odpowiedziałem na Jego apel bo on nas Polaków o to prosił i nie mam zamiaru łamać tego postanowienia dla nikogo”. Okazało się, że był to argument nie do odrzucenia. Udało się zachować abstynencję i po roku przystąpiłem do KWC jako członek. W czasie naszych spotkań w Ruchu Światło – Życie poznałem moją przyszłą małżonkę, która też była członkiem KWC. Gdy nadszedł czas podejmowania decyzji o weselu, już wtedy chcieliśmy aby było ono bez alkoholu, ponieważ to wynikało bezpośrednio z przynależności do KWC (nie częstować nikogo alkoholem) i ta myśl tak dorastała w nas.

Pewnego razu w czasie odwiedzin moja mama zwierzyła mi się z bardzo trudnego przeżycia w naszym domu. Opowiedziała o wizycie dwóch dobrych znajomych, może nawet przyjaciół. Przyszli już po spożyciu alkoholu i jeszcze przynieśli alkohol, który wspólnie z moim tatą spożywali. Gdy byli już dobrze podpici, doszło u nich do różnicy zdań, następnie do szarpaniny i bójki. Jeden powalił drugiego na ziemię i złapał w ręce 10 litrową bańkę na mleko (gruba, masywna, ciężka metalowa bańka) z zamiarem uderzenia nią w głowę tego leżącego na ziemi, co niechybnie spowodowałoby jego śmierć. Widząc to moja mama, średniego wzrostu, mniejsza i zdecydowanie słabsza od tego mężczyzny, stanęła pośrodku nich i powiedziała "nie zrobisz tego". Była to dla niej dramatyczna chwila. Działała chcąc zapobiec tragedii, choć nie wiedziała, czy ten człowiek chcący zadać ostateczny cios zdoła go powstrzymać, czy cios nie wyląduje na mamie.. . Wtedy włączył się również mój tato, wypraszając „gości” z domu nie pozwalając dalej kontynuować bójki.

Jakby tego było mało, jakiś czas później miała miejsce podobna scena. Dwóch innych przyjaciół spożywało w naszym domu z tatą alkohol i podobnie doszło między nimi do kłótni. Tym razem tato zareagował wcześniej wypraszając ich słowami, że jego dom nie będzie miejscem bójki. Jeden z gości wychodząc złapał leżący na kredensie duży nóż kuchenny z zamiarem zadania drugiemu śmiertelnego ciosu. Ledwie rodzicom udało się odebrać mu ten nóż.

Te zdarzenia przeważyły szalę naszej decyzji. Postanowiliśmy z moją przyszłą żoną, że nasze wesele ma być bez alkoholu i to w tym moim podhalańskim środowisku, aby pomóc zrozumieć innym, że życie bez alkoholu jest możliwe. Wtedy wiedziałem już, że jeżeli Bóg dał mi poznać inną drogę, drogę abstynencji i pozwolił mi poznać już tyle ludzkich nieszczęść, tragedii i zdarzeń, które mogły zakończyć się tragicznie, to ja powinienem coś zrobić dla moich znajomych, aby pokazać im możliwość życia w trzeźwości. Wraz z narzeczoną odczytaliśmy, że tym czymś, co moglibyśmy zrobić, może być i będzie nasze wesele bez alkoholu. Jeżeli pokażemy, że może być wesele bez alkoholu to również każda inna uroczystość, spotkanie też może być bez alkoholu.

Ślub i wesele jest początkiem nowej drogi młodej, powstającej rodziny i jeżeli młodzi potrafią tę drogę rozpocząć bez alkoholu, to ten alkohol nie będzie im potrzebny w dalszym życiu. Tak było i jest w naszej rodzinie. Wesele bez alkoholu to był początek, dalej były wszystkie imieniny, święta, chrzciny, wszelkie inne spotkania bez alkoholu i tak odbywają się do dziś. Na początku otoczenie odbierało to różnie ("przecież ty nie musisz pić ale nam postaw"). Z czasem wszyscy zrozumieli, że bez alkoholu też można świętować. Nie nam to oceniać, ilu ludziom to pomogło, ale jesteśmy widomym znakiem sprzeciwu i kreowania nowej trzeźwej kultury. I teraz, niektórzy będąc na weselu z alkoholem, gdy są już dobrze podpici, próbują się nam tłumaczyć, że „przecież on się musiał napić bo jest na weselu”. Można by z tego wnioskować, że on by nie pił gdyby na weselu nie było alkoholu lub gdyby nie było wesela.

Na koniec jeszcze jeden przykład, jak niebezpieczna jest zakorzeniona w naszym społeczeństwie mentalność goszczenia gościa alkoholem i zwyczaj spożywania alkoholu przy różnych spotkaniach. Po latach odwiedziliśmy starych znajomych. Gospodarz zaproponował, że może napijemy się po lampce wina. Nasza odpowiedź: „nie, dziękujemy, my nie pijemy alkoholu”. Na to jego reakcja: „i możecie tak spokojnie powiedzieć, że nie pijecie”. Odparliśmy: „nie pijemy więc mówimy”. Wtedy on opowiedział nam, jak kiedyś spotkał się, też po latach, ze swoim przyjacielem, zaprosił go do domu i tak jak nam zaproponował po lampce wina. Ten nie odmówił, rozmawiali, wypili mówi może po dwie lampki wina, dosyć długo rozmawiali, rozeszli się. Po jakich dwóch tygodniach spotkał żonę tego przyjaciela i zagadnął, co tam u niego słychać, bo kiedyś się spotkali i trochę pogadali. Na to żona ze łzami w oczach odpowiada: „Od tej pory jeszcze nie wytrzeźwiał. Ma problem z alkoholem. U Ciebie spróbował i jeszcze nie wytrzeźwiał. Całymi dniami pije i nic go więcej nie interesuje”. Nasz znajomy mówi, że jakby mu ktoś „młotem dał w głowę”. Zastanawiał się: "Dlaczego on mi tego nie powiedział, przecież mogliśmy porozmawiać bez tego wina, gdybym wiedział." Więc stąd jeszcze jeden wniosek, że my nie wiemy, kiedy i komu jest potrzebna nasza trzeźwość i abstynencja. W naszym otoczeniu jest wielu takich, którzy mają problem z alkoholem, i jest im bardzo trudno o tym mówić, ale obecność abstynentów na pewno bardzo im pomaga i ich umacnia.

Dziękuję za udzielenie mi głosu.