Teresa i Marek Cieszkowscy (3 sierpnia 1991)

Teresa:

Poznaliśmy się z Markiem tuż przed nagłą śmiercią mojej mamy , a niespełna 2 lata po śmierci taty .Zostałam w domu sama, a przecież to dla nich wróciłam z Krakowa do domu. Zmieniłam pracę raz i drugi, żeby częściej być z mamą.. Kiedy opowiedziałam mamie o Marku, którego wcześniej parokrotnie spotkałam w duszpasterstwie akademickim, mama powiedziała: ,,Nie zmarnuj tego''. Mama miała wiele razy wyrzuty sumienia, że dla niej zmieniłam swoje plany. Ja byłam zadowolona, bo zyskałam jako dorosła kobieta przyjaźń mamy, dobrych i Życzliwych znajomych, i po 8 latach zmiany mieszkań miałam stały ,,kąt''. Wiedziałam, że jeśli Pan Bóg zechce, to wrócę do Krakowa. I tak się stało.

Znajomość z Markiem coraz bardziej uświadamiała mi, jak bardzo brak mi rodziców , jaką mam ,,lukę'' w sercu i jak on staje się dla mnie kimś ważnym. Bałam się, że to tylko złudzenia, że to próba wypełnienia pustki. Ale Pan Bóg przez pytania różnych ludzi zmuszał mnie do określenia swoich uczuć i wyobrażeń. Nasza wspólna modlitwa, Msza Św. i przyjmowanie Jezusa Eucharystycznego było nadzieją, że nie może to być złudzeniem.

W Święto Bożego Miłosierdzia podczas Mszy Św. .modliłam się, żeby Pan Bóg pozwolił nam odczytać właściwie Jego wolę i wypełnić ją.. Po powrocie z kościoła do mojego domu Marek poprosił mnie o rękę. Mogłam się tylko zgodzić, bo teraz byłam JUŻ pewna Bożego prowadzenia. Podzieliliśmy się tym, o co modliliśmy się w czasie Mszy Św. .i okazało się, że Marek modlił się, abym zgodziła się zostać jego żoną.. Zaufaliśmy Panu Bogu i sobie, choć nasza znajomość nie była długa. Podczas rozstań łączyliśmy się poprzez modlitwę Koronką do Bożego Miłosierdzia. To było piękne.

Pozostało nam ustalenie daty, godziny i miejsca ślubu. Wybraliśmy pierwszą sobotę sierpnia, godz. 15 .00 -godzinę Bożego Miłosierdzia. A miejsce -tyle pięknych kościołów w Krakowie, mój bliski parafialny w Rabie Wyżnej Wspólna miłość do gór i miłość do Matki Bożej sprawiły, że wybraliśmy Sanktuarium Kró1owej Podhala w Ludźmierzu. Wielokrotnie przyjeżdżałam tutaj z rodzicami i rodzeństwem, potem sama i z Markiem. Na wesele zaprosiliśmy najbliższych, moją siostrę i brata z rodzinami, chrzestnych z rodzinami, świadków i bliskich Marka. Każdy ślub i wesele rodzi u bliższych i dalszych krewnych oraz znajomych różne pomysły i problemy.Tak było i u nas. Ogromna większość została przecież zaproszona tylko na ślub. Postanowiliśmy więc modlić się, aby nic nie zakłóciło nam Mszy św. i Sakramentu Malzeństwa. Przed wyjściem do kościoła sami modliliśmy się jeszcze raz, prosząc o pomoc w dniu dzisiejszym i błogosławieństwo na cale nasze życie. Moje rodzeństwo modliło się w miejscu, gdzie wypelniali swoje zadania.

Oboje byliśmy sierotami, więc bliskość uśmiechniętej Matki Bożej Ludźmierskiej była ogromnym wsparciem. W kościele spotkały nas mile niespodzianki -mnóstwo krewnych i znajomych, śpiewająca i grająca młodzież z Raby Wyżnej, a potem pięciu kapłanów koncelebrujących Mszę Św. Tym wszystkim ludziom każdego dnia jesteśmy wdzięczni, a zwłaszcza za dar Mszy Świętej. Jak już wcześniej się okazało, oboje jesteśmy członkami Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, więc naturalne jest, że nie pijemy i nie podajemy alkoholu i nie korzystamy z innych używek. Stąd i nasze skromne wesele w Ludźmierzu było bezalkoholowe. Bawiliśmy się dobrze, ciesząc się z obecności naszych bliskich i z tego, że jesteśmy razem. Za przygotowanie i radosny przebieg przyjęcia wdzięczni jesteśmy mojej siostrze i szwagrowi, bratu i bratowej oraz naszym gościom.

Minęło wiele lat łatwiejszych i trudniejszych. Wielokrotnie wędrowaliśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach i do Matki Bożej Ludźmierskiej, znajdując dla nas i naszych córeczek Marysi i Kasi pomoc, radość i nadzieję. Za naszych rodziców , rodzeństwo, bliskich, kapłanów i wielu dobrych ludzi, którzy przybliżali nam Boga dziękujemy przez Maryję Bożemu Miłosierdziu. Prosimy Pana nieustannie o wiarę, miłość i inne potrzebne laski dla naszego małżeństwa i rodziny, bo wiemy, że sami nic nie możemy zrobić. Jezu ufamy Tobie.

Po raz pierwszy uczestniczyliśmy w spotkaniach IX Ogólnopolskiego ,, Wesela Wesel'' w Ludźmierzu. Te sierpniowe dni były dla nas ogromnym darem wspólnej modlitwy, refleksji i świadectwa wielu małżeństw .Dokładnie w dwunastą rocznicę naszego ślubu 3.08.2003 razem ze wszystkimi małżeństwami odnowiliśmy nasze przyrzeczenia małżeńskie. Boża radość, miłość i pokój, których doświadczaliśmy w spotkaniach z innymi rodzinami na ,, Weselu Wesel'' zmobilizowały nas do podzielenia się w Ludźmierzu świadectwem o naszym ślubie i bezalkoholowym weselu. Czas wspólnej Eucharystii, modlitwy, konferencji i świadectw oraz wspanialej zabawy na ,, Weselu Wesel'' utwierdził nas w słuszności życia w abstynencji oraz konieczności pomocy innym ludziom. Chwała Panu.

Marek:

Dopełniając świadectwa Teresy, nie mogę pominąć mojej miłości do gór, z którymi jestem od dziecka związany .Urodziłem się w Krakowie, tu mieszkałem, uczyłem się i studiowałem, ale w górach spędzałem co roku wakacje i wyrywałem się do nich w każdej wolnej chwili. Z zawodu jestem geologiem, a obecnie nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Jagiellońskim. Bóg sprawił, że od zakończenia studiów nieustannie prowadzę badania geologiczne w górach. Tu współprojektowałem i nadzorowałem kilka głębokich (4 -5 tys. metrów) wierceń, w tym jedno z pierwszych, które odkryło wody termalne na Podhalu. Z geologii Gorców przygotowywałem rozprawę doktorską, a obecnie oprócz samodzielnych badań prowadzę tu praktyki terenowe dla studentów .Gdy chodzę po górach z geologicznym kompasem i młotkiem, górale często pytają czy szukam złota. Odpowiadam pół: żartem, pół serio, że tak, chociaż nie tylko. ,,A znalezliscie panocku juz jakie złoto w tych górach?''. Dziś muszę odpowiedzieć, że tak, że znalazłem coś jeszcze cenniejszego. Znalazłem tę moją wspaniałą żonę Terenię, a Bóg dołożył nam dwa bezcenne skarby -Marysię i Kasię.

Wspominając na ,,Weselu Wesel'' nasz ślub i bezalkoholowe wesele, trudno było nie wspomnieć Duszpasterstwa Akademickiego ,,Beczka'' przy Klasztorze 0.0. Dominikanów w Krakowie i działającej tu Wspó1noty Odnowy w Duchu Św. .Z początkiem lat osiemdziesiątych przyprowadzili mnie tu dwaj moi studenci. Jeden z nich jest dziś zakonnikiem i kapłanem, a drugi znanym w świecie profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dla mnie w tej wspó1nocie zaczęło się bliskie Boga życie i tu spotkałem Terenię, ale dopiero po kilku latach spotkanie na ślubie i weselu naszych przyjaciół ze Wspó1noty, zbliżyło nas do siebie i poprowadziło do małżeństwa. Wspominając lata osiemdziesiąte w ,,Beczce'' muszę przypomnieć setki ludzi, głównie studentów , którzy w czasie letnich rekolekcji przystępowali do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka decydując się na czasowe lub dożywotnie trwanie w abstynencji. Nie dziwne były więc w tamtych latach dziesiątki bezalkoholowych wesel, na których albo osobiście bywałem, albo o nich słyszałem od innych członków Wspólnoty. Część z tych wesel odbywało się w górach, w tym kilka na Podhalu. Życie w abstynencji tak wielu ludzi i radosne wesela bezalkoholowe dowodzą. że bez alkoholu można żyć i można wspaniale się bawić. Szczególna wartość wstrzemięźliwości od alkoholu tkwi w fakcie, że jest ona darem miłości niesionym za innych Panu Bogu. Gdy abstynencja jest ofiarowana Bogu, Bóg daje silę wytrwania w niej, to co wydaje się trudne staje się łatwiejsze, a poniesiona ofiara nagradzana jest radością.

[Kraków 2003 r]