Niewielu ludzi dziś pamięta, że w latach 1949-1990 istniały dwa państwa niemieckie: NRD i NRF. Czym się różnił język enerdowski od enerefowskiego? Łatwo było to poznać: w czasie dowolnego 10-minutowego przedziału czasowego w radio czy telewizji w języku enerdowskim padało jedno z trzech słów kluczowych, rzadko występujących w języku enerefowskim: Marks, Engels lub Lenin.
Kraje socjalistyczne w owym czasie były dość do siebie podobne ideologicznie. Toteż i w polskim radiu czy telewizji onych czasów w czasie dowolnego 10-minutowego przedziału czasowego padało jedno z trzech słów kluczowych, charakterystycznych dla ustroju socjalistycznego, ale nie były to slowa: Marks, Engels i Lenin, lecz zamiast nich dominowała trójca: piwo, wino, wódka. Czy zmiana ustroju coś w tym zakresie zmieniła? Jak podają statystyki za rok 2016, w mediach codziennie nadaje się 7 godzin reklam napojów alkoholowych. Czyli jak odliczymy 8 godz. na sen, to co trzecia minuta programu składa się z reklamy alkoholu.
Często słychać powiedzenie: "Człowiek/Polak nie wielbłąd, napić się musi". Skoro tak, to dlaczego pazerne na pieniądze koncerny monopolowe tyle forsy marnują na reklamę alkoholu, zamiast zarządowi firmy jeszcze po jednym pałacyku na Florydzie zafundować? Przecież nie ma bilbordów "Kupcie chleb", a i tak chleb się sprzedaje. A może jednak z alkoholem nie jest tak jak z chlebem. Gdyby Polaka zostawić samego sobie, to może by nic nie pił? Może zachowywałby się jak ten wielbłąd?
Aby poprawnie odpowiedzieć na to pytanie, najpierw zastanówmy się, o jaką stawkę chodzi. Przychody ze sprzedaży alkoholu to tyle samo, co jedna dziesiąta budżetu naszego państwa. Czyli rocznie około stu tysięcy domków jednorodzinnych. A straty materialne (zniszczone mienie, absencje, odszkodowania, zapomogi itd.) są wielokrotnie większe. Jakże kwitłaby gospodarka bez tego marnotrawstwa. Zaś rodziny dręczone problemem alkoholowym same mogą sobie odpowiedzieć, co eliminacja tego problemu by dla nich oznaczała.
Zatem nie łudźmy się - skoro my tych pieniędzy nie mamy, to ma je ktoś inny. Ktoś te pieniądze nam systematycznie zabiera. A komu może kto zabrać pieniądze bez cienia protestu? Tylko pan swemu niewolnikowi.
U nas w Narodzie nie wszyscy palą się do niewolnictwa. Stąd rozwijał się ruch oporu..
Powody tego oporu wydają się mieć naturę biologiczną. Niektórzy medycy eksperci twierdzą, że Słowianom wódka nie smakuje ("trzącha" nimi), ponieważ nie mają genu alkoholizmu. Stąd aby mieć "humorek", muszą dużo wypić, a to szkodzi mocno organizmowi. Dlatego organizm broni się jak może, co w sferze zachowań przejawia się generalnie niechęcią do alkoholu.
Jeżeli tylko Polak wydostanie się spod nacisków na picie, przestaje pić. Mamy tu wiele przykładów historycznych. Przypomnijmy niektóre:
Przypomnijmy, że tradycje abstynenckie w Polsce sięgają czasów króla abstyneta Władyslawa Jagiełło (1362-1434), którego zapamiętano tytułem wylania do jeziora win krzyżackich po wspaniałym grunwaldzkim zwycięstwie. Jeszcze za czasów młodości Sl.B. ks. Piotra Skargi (1536-1612) napojem zdrowych ludzi w Polsce była woda źródlana.
Można w tym miejscu zreasumować: Naturalnym stanem człowieka jest stan trzeźwości. Nie ma racjonalnego powodu, dla którego stan ten człowiek chciałby zmieniać.
Stąd ewidentne jest, że ku głupocie picia popychają człowieka duchy nieczyste, co zresztą widać po owocach: rozwody, zabijanie ludzi przez pijanych kierowców, zdrady małżeńskie, włamania do sklepów, by mieć co wypić, znęcanie się nad dziećmi itd.
Siły zła działają w sposób zorganizowany i systematyczny. Przeciwdziałać im można tylko w sposób systematyczny i zorganizowany. Dlatego tak ważną role odgrywają powstające i odradzające się ruchy trzeźwosciowe, oparte o fundament katolickiej wiary. Dlatego w wysiłkach na rzecz trzeźwości ważna jest chrześcijańska formacja. Ale także dobre uczynki, takie jak modlitwa (o wytrwanie w abstynencji dla siebie i najbliższych, o dobrych abstynenckich małżonków dla dzieci, o stałą trzeźwość dla całego Narodu, o uwolnienie uzależnionych z nałogu), post (czyli niekorzystanie z własnych możliwości korzystania życia, choć to korzystanie nie byłoby grzechem, na rzecz służenia bliźniemu, jako ofiara dla Boga), jałmużna (ofiara ze swego wysiłku na rzecz promocji postaw trzeźwościowych).
Wysiłki na rzecz trzeźwości nie ograniczają się do rzeczywistości materialnej, lecz szereko wkraczają w wymiar duchowy, wymiar walki o świętość. Dostrzegał to już Sł. B. ks. Piotr Skarga. W Kazaniach Sejmowych ubolewał, iż po przyściu do Polski protestantyzmu, czyli wiary z gruntu fałszywej, ludzie przestawili się z wody źródlanej na wino, piwo, wódkę. Słowem upadek wiary pociąga za sobą upadek obyczajów.
Natomiast skutki przeciwstawiania się temu złu są blogosławione. Bóg za dobre czyny także w tej dziedzinie nagradza człowieka chwałą niebios, czego dowodem jest wynoszenie do chwały ołtarzy przez Kościół wielu działaczy trzeźwościowych, do których należą m.in.:
Świętość innych osób, zabiegających o trzeźwość Narodu, jak np. ks. Blachnickiego (1921-1987), ks. Prymasa Wyszyńskiego (1901-1981), ks. Szumana jest przedmiotem dociekań Kościoła.
Warto wspomnieć mniej znanych kapłanów, walczących o trzeźwość Narodu w okresie zaborów: ks. Józef Szafranek z Bytomia, ks. Leopold i Ludwik Markiewka (bracia) i o. Szymon Brzozowski.
Ks. biskup tarnowski Józef Grzegorz Wojtarowicz (1791-1875). zakładał na terenie swojej diecezji liczne "Towarzystwa Trzeźwościowe", które były w Tarnowie zupełnie nieznane wcześniej, gdzie zachęcał wiernych do abstynencji lub do ograniczenia spożywania trunków. Nie brakło w tej diecezji też oddanych kapłanów. Przykładem może byc ks. prał. Aleksander Siemieński, proboszcz z Szynwaldu od 1885 do 1939 roku. Po 20 latach pracy trzeźwosciowej zamknięto ostatnią z czterech karczm, które zastał w tej parafii po objęciu urzędu. By cel ten osiągnąć, obok działalności sensu stricte duszpasterskiej i osobistej pobożności oraz ducha pokuty angażował się społecznie m.in. organizując szkołę, budując nowy murowany kościół itd. W sumie w efekcie tych działań w XIX w połowa dorosłych katolików diecezji tarnowskiej była abstynentami, a jedna czwarta zobowiązała się do umiaru w piciu.
Jak możemy dowiedzieć się z książki "O ruchu trzeźwościowym w Diecezji Chełmińskiej w latach 1848-1939" - autorstwa ks. prał. dr. Bogusława Głodowskiego czy z jego artykułu w "Studia Gdańskie 2010 /26 / 143-158" p.t. "Zaangażowanie duchowieństwa katolickiego w ruch trzeźwościowy na Pomorzu przed 1920 rokiem", głównym organizatorem ruchów trzeźwościowych na Pomorzu był Kościół Katolicki, ponieważ pod zaborami w administracji nie pracował praktycznie żaden Polak. Z powodu plagi pijaństwa na terenach zaboru pruskiego już w latach 30-tych XIX w. władze podjęły akcję promocji trzeźwości i towarzystw trzeźwościowych. Zapoczątkowany wtedy ruch rozrastał się mimo trudności związanych z Wiosną Ludów, wojną 1870, Kulturkampfem i Hakatą. Po wojnie 1870 roku władze zaborcze wycofały się z popierania bractw trzeźwości, traktując je wręcz jako ośrodki dywersyjne. Od tego czasu jedyną strukturą zaangażowaną w otrzeźwienie mieszkańców stał się Kościół katolicki. Szczególny czas rozwoju tych dzieł przypadł na okres po odzyskaniu niepodległości w 1918 rP. Dzięki zaangażowaniu duchowieństwa katolickiego Bractwa Trzeźwości działały w 233 parafiach (na 274) w Diecezji Chełmińskiej. Na czele ruchu trzeźwościowego stał sam biskup chełmiński Augustyn Rosentreter. W 1920 roku stworzył on dla nich Sektretariat Generalny w siedzibie dziecezji. W nowo erygowanych parafiach postawały natychmiast takie bractwa. Bractwo Trzeźwości w Chyloni powstało w 1912, na 3 lata przed mianowaniem tu proboszcza. Warto odnotować, że już w 1844 rP ks. bp Anastazy Sedlag, ordynariusz chełmiński pisał w statutach bractw: "członkowie bractw trzeźwości niech nie tylko powstrzymują się od picia wszelkich napojów alkoholowych, lecz nie wolno im także podawać tych napojów gościom na weselach, na pogrzebach, na chrzcinach, zgoła nigdy i nigdzie, a gości, którzy lubią wódkę, lub ją przynoszą, niech wcale nie zapraszają" (por. str 143 w/w artykułu). Tak więc wesela bezalkoholowe sięgają swymi korzeniami w polskiej kulturze niemal 200 lat wstecz.
Intensywna działalność trzeźwościowa zaczęła się w tych rejonach wcześniej. W książce dr. Tomasza Rembalskiego "625 lat parafii św. Mikołaja w Niezabyszewie" (wyd. Instytut Kaszubski w Gdańsku, Gdańsk 2018) na str. 178 możemy znaleźć informację: "Dużym problemem społecznym w XIX wieku było pijaństwo, które nasiliło się m.in. wskutek taniej produkcji spirytusu z ziemniaków. Aby temu zaradzić, w Kościele katolickim przystąpiono do tworzenia bractw trzeźwościowych. W diecezji chełmińskiej pierwsze takie bractwo powstało w 1837 r. Ich siła polegała na współdziałaniu świeckich i duchowieństwa. Pierwszym tego rodzaju towarzystwem w dekanacie lęborskim było, powołane przez ks. Kammera na terenie parafii niezabyszewsko-tuchomskiej, bractwo trzeźwościowe, które posiadało dokument afiliacyjny od biskupa z dnia 28 lipca 1851 r. (dziś zaginiony).". Ks. Robert Kammer był proboszczem bytowskim i niezabyszewskim w latach 1843-1882. Jak czytamy na str. 181, również jego następca, ks. Maksymilian January Korwin-Wierzbicki, proboszcz niezabyszewski w latach 1884-1990, "[z]decydowanie walczył z pijaństwem zakorzenionym wśród jego parafian [...]".
W sąsiedniej diecezji, czyli diecezji gdańskiej kluczową postacią w działalności trzeźwościowej był ks. prał. dom. J.Ś. Magnus Ignacy Bruski (1886-1945) w latach 1934-1938 wikariusz generalny i de facto sprawujący władzę w diecezji, ktorej biskupa niemieccy włodarze Wolnego Miasta Gdańska nie chcieli dopuścić do sprawowania urzędu. Ks. Bruski sam był abstynentem od alkoholu i nie palił papierosów i w duchu takiej postawy wychowywał powierzonych jego opiece kleryków i kapłanów, zarówno w swej funkcji jako wikariusz generalny jak i potem jako proboszcz. Ta postawa osobista nie pasowała żadną miarą nazistowsko-socjalistycznym aktywistom i w 1938 roku zmusili jego jak i popierającego go biskupa do rezygnacji z urzędu.
Na Mazowszu, z inspiracji bł. o. Honorata Koźmińskiego powstawały tzw. gospody chrześcijańskie, gdzie nie sprzedawano alkoholu. Miały one częściowo zakonspirowany charakter. Powoływane były do życia np. jako "herbaciarnie", jak miało to miejsce m.in. w Nowym Dworze Mazowieckim, około roku Pańskiego 1900, gdzie takową założył miejcowy proboszcz ks. Jan Jaroczyński. Sprzedawano tam bynajmniej nie tylko herbatę, ale i inne produkty spożywcze, oferowano do czytania książki, wystawiano przedstawienia teatralne. Nie znalazło to uznania u carskich władz zaborczych i ks. proboszcza z parafii odesłano na wyjątkowo przedwczesną emeryturę.
Patronem wielu dzieł trzeźwościowych był męczennik II wojny światowej św. Maksymilian Maria Kolbe, który trzeźwość propagował przez różne dzieła, szczególnie na łamach "Rycerza Niepokalanej". Po drugiej wojnie światowej ideę abstynencką krzewią misjonarze trzeźwości, jak ks. Michał Żukowski, ks. Wiesław Osmólski, ks. Antoni Cząstka, o. Benignus Jan Sosnowski (OFMCap), ks. Stefan Tarasiuk (SVD), bł. ks. Michał Sopoćko, ks. Henryk Korża oraz działacze: dr Józef Rybicki, doc. Zbigniew Wierzbicki, dr Aleksandra Majewska, ks. Władysław Padacz i in. Delegatami d/s Trzeźwości z ramienia Episkopatu Polski byli kolejno biskupi: Piotr Dudziec, Henryk Strąkowski, Jan Mazur. Następnie ks. bp Antoni Dydycz oraz ks. bp Tadeusz Bronakowski przewodniczyli Zespołowi Apostolstwa Trzeźwości Episkopatu. (za "Ruch abstynencki na świecie" http://trzezwosc.ovh.org/index.php?name=Sections&req=viewarticle&artid=11&page=1)
Sprawa trzźwości Narodu Polskiego leży na sercu samemu Bogu. Za dowód na tę tezę można przytoczyć choćby objawienia gietrzwałdzkie. Matka Boża w Gietrzwałdzie w 1977 rP wezwała Polaków do trzech rzeczy: (1) trzeźwości, (2) małżeńskiej wierności i (3) odmawiania różańca. Więc przodkowie nasi śpiewali: "Pójdźmy więc, zrzućmy serca kajdany, * Pokutą leczyć grzechowe rany. * Kto się swych grzechów szczerze wyrzecze, * Maryja bierze go pod swą pieczę. [...] * Ale groziła, że niepoprawni, * Krzywoprzysiężce, grzesznicy jawni * I nieczystości grzechom oddani Również pijacy będą karani." Toteż kwitły po tych objawieniach w całej Polsce bractwa trzeźwości i bractwa różańcowe, przynlosząc obfite plony nawrócenia i uporządkowania życia społecznego.
Pomińmy tu milczeniem postać Św. Jana Chrzciciela, patrona abstynentów, czy też tłumaczenie hebrajskiego słowa "nazarejczyk" i przejdźmy do głównej armaty wytaczanej przeciw trzeźwości w ogóle, a przeciw weselom bezalkoholowym w szczególności: cudu w Kanie Galilejskiej.
Faktycznie opis cudu w Kanie Galilejskiej to poważna zagwozdka dla dogmatów wiary katolickiej i im bardziej wyrwany z kontekstu, tym gorzej. Spójrzmy bowiem na dogmat o dziewictwie Najświętszej Maryi Panny. Tu w opisie cudu w Kanie mamy braci Pana Jezusa. Kto w bociany nie wierzy, wie, skąd się dzieci biorą. Pan Jezus owszem z Ducha Świętego poczęty, ale o Jego braciach nic już takiego w Piśmie Świętym nie ma. Co z tym fantem zrobić? To, co protestanci, czyli dogmat odrzucić?
Tłumaczy się wprawdzie, że to kuzyni, że po polsku są przecież w niektórych regionach "bracia cioteczni". Ale w Ewangelii słowa "kuzyni" nie ma. W innych przekładach, niemieckim czy angielskim, a więc językach, gdzie "cioteczność" nie funkcjonuje, też są tam "bracia". Dopiero sięgnięcie do języków semickich, jak arabskiego, daje pewną wskazówkę: mianowicie nie ma tam w ogóle odrębnych słów oznaczających brata, półbrata i kuzyna. Jednak to nie jest rozwiązanie problemu, tylko możliwość rozwiązania. Gdzie w Piśmie Świętym znajdziemy informację, że jednak byli to kuzyni? Na pewno nie w opisie cudu w Kanie. Dopiero w scenie pod krzyżem Chrystusowym, gdzie Pan Jezus swą Matkę poleca Janowi. Gdyby miał tzw. rodzonych braci, nie musiałby w tym momencie myśleć o tym, co będzie z Jego Matką po Jego śmierci - ci mieliby psi obowiązek Matką się zająć, wziąć ją do siebie.
Dokładnie tak samo ma się z winem uczynionym z wody. Słowo greckie użyte w ewangelicznym opisie dopuszcza, iż nie chodziło o napój alkoholowy, lecz że mógł to być bezalkoholowy sok gronowy. Ale to tylko możliwość. To, że Pan Jezus rzeczywiście nie upił podpitych, jak się powszechnie zakłada, gości weselnych, wynika z innych miejsc w Ewangelii. Których? To niech już odszukają samodzielnie ci, którzy Chrystusowi uraczenie alkoholem przypisują. Podpowiedzmy tylko, że takie miejsca są i to kilka.
W obliczu niekorzystnych zmian obyczajowości ku krzewieniu trzeźwości tworzono w Polsce oddolnie wiele organizacji. Wymieńmy tu tylko niektóre
Po wielu latach pracy polski ruch abstynencki zdołał wypracować własne metody działania, które zwięźle sformułował kard. A. Kakowski, stwierdzając, że trzeźwość i umiarkowanie stopniowo przygotowują do całkowitej abstynencji, natomiast całkowita abstynencja wielu prowadzi do trzeźwości wszystkich.
W tę paletę działań ku otrzeźwieniu wszystkich wpisuje sie także Ruch "Wesele Wesel" który w 1995 r zainicjował ks. Władysław Zązel.
Odzyskanie niepodległości w roku Pańskim 1918 nie było teatrem jednego aktora. Wręcz przeciwnie - od lata 1918 w całej Polsce spontanicznie tworzono struktury niepodległego polskiego państwa odbierając czy to pokojowo czy siłą atrybuty władzy administracji zaborców (patrz powstania na Śląsku, w Wielkopolsce, na Pomorzu itd.)
Ta determinacja Polaków wynikała z trudnej nauki, jakiej zaborcy Polakom udzielili - tylko we własnym niepodległym państwie dane będzie Polakom spokojnie żyć i pracować, wieść życie ciche, spokojne, uczciwie, pobożnie. Był to wyraz trzeźwego myślenia znakomitej części polskiego żywiołu. Nie jest przypadkiem, że święto Niepodległości przypada w święto Patrona Abstynentów, Św. Marcina. W wolnej Polsce, bez mieszania się obcych, konsumpcja alkoholu spadła poniżej 1l na głowę.
Dziś tego trzeźwego myślenia nam bardziej potrzeba niż zdrowia czy codziennego chleba. Naród Polski znany był z tego, że nie żył ze zbójectwa tylko z własnej pracy. Dziś jak nigdy dotąd uczciwe wykonywanie pracy, a więc życie z pracy rąk swoich wymaga trzeźwego stylu życia. Wszak żyjemy w czasach złozonych technologii, elektronicznej komunikacji, wysokich pecyzji i dokładności. Kapitałem, który najbardziej się liczy, jest kapitał ludzki. Picie alkoholu jest niszczeniem tego kapitału, a więc i niszczeniem podstaw ekonomicznych państwa jak i rodziny.
Dlatego trzeźwość Narodu to zadanie priorytetowe na dziś jak i na przyszły dziesięcio- a nawet stulecia. Abstynencja od alkoholu to podstawowa forma służby Narodowi i Państwu.
Ale winniśmy wyjść poza osobistą postawę.
Powiadamiajmy krewnych i znajomych o bezalkoholowych balach, zabawach, wieczorkach, wycieczkach, dyskotekach, spotkaniach towarzyskich itp. Informujmy o sklepach spożywczych, kwiaciarniach, kawiarniach, restauracjach, hotelach, gdzie nie serwuje/nie sprzedaje się alkoholu.
Reagujmy, gdy w miejscach, gdzie jest zakaz picia, jest on łamany, np. informując policję, jeśli zwrócenie uwagi pijącym byłoby niebezpieczne.
Protestujmy przeciw reklamom, czy kryptoreklamom alkoholu w mediach, na billbordach itp. Jest ona zakazana.
Informujmy o bezalkoholowych piosenkach, filmach, książkach, itp. Propagujmy informacje o wykładach, kazaniach, prelekcjach o trzeźwości oraz o szkodliwości alkoholu.
Rozpowszechniajmy dobre dowcipy promujące trzeźwość i piętnujące pijaństwo.
Przy zakupach np. kartkek z życzeniami zwracajmy uwagę na to, aby były bezalkoholowe - np. ślub kojarzyć z obrączkami a nie kieliszkami.
Wreszcie pochwalajmy sklepikarzy, twórców kultury i innych tworzących klimat bezalkoholowy w swej działalności gospodarczej czy kulturalnej.
Nie tylko propagujmy informacje o działaniach trzeźwościowych, ale i je wspierajmy poprzez partycypację w bezalkoholowych zabawach, kupowaniu w bezalkoholowych sklepach, korzystanie z bezalkoholowych dóbr kultury.
Wreszcie w ramach naszych możliwości sami zakładajmy takie biznesy, twórzmy kulturę.
Organizujmy się, na wzór rodziców walczących z pornografią, w grupy zbierające i upowszechniające w sposób systematyczny wiedzę nt. złych i dobrych sklepów, dzieł itd. prowadząc np. stosowne wykazy na stronach internetowych itp.
na podstawie http://www.trzezwosc.nonpossumus.pl/, http://trzezwosc.ovh.org/, http://www.qcm2.quicksilver.pl/,