Św. Albert założył zakony albertynów i albertynek, pochylające się nad ludzką nędzą, wynikającą głównie z picia alkoholu.
Tak. Dokładnie było to w tych czasach, "za cesarza Franciszka", które tak wszyscy dobrze wspominają (którzy w owych czasach nie żyli). Wtedy właśnie panowała w POlsce nędza, popularnie zwana nędzą galicyjską.
W Krakowie Św. Albert stworzył ogrzewalnię dla nędzarzy, która wieczorami napełniała się szybko. Z oczywistych przyczyn w ich gronie sporo było pijaków. Z wielką cierpliwością Święty tłumaczył im, skąd się ich nędza bierze. Zupełnie niepoprawnych wypraszał z ogrzewalni i to była najwyższa kara a zarazem największy wstyd dla tych, których nie mógł nakłonić do poprawy. W ogrzewalni rozdawano nędzarzom posiłek, a po nim Święty trudził się umoralnianiem. Codziennie Brat Albert albo Brat Andrzej wygłaszał naukę. Czytano im także krótkie żywoty świętych i uczono katechizmu.
Wielu z podopiecznych zaprzestało pijaństwa, kradzieży i innych występków. Łagodnieli, pojmowali, że trzeba być lepszym i powoli poprawiali się. Działo się to ku ich dobru wiecznemu, ale także ku doczesnemu dobru ich oraz miasta, które z zaskoczeniem odnotowywało spadek przestępczości. Czas dla Boga nie jest nigdy czasem straconym dla człowieka.
Dzięki wstawiennictwu św. Brata Alberta Chmielowskiego miesięczne niemowlę zostało uzdrowione z sepsy i mocznicy zatruwającej mózg. Choroba nie zostawiły żadnego śladu na zdrowiu chłopczyka. W jednym z najgorszych momentów choroby został on ochrzczony, a rodzice i siostry albertynki prosili o zdrowie dla dziecka. Od momentu chrztu stan niemowlęcia poprawiał się z godziny na godzinę. Uzdrowienie chłopca przyczyniło się do kanonizacji Brata Alberta.
Brata Alberta kanonizował 12 listopada 1989 Papież Jan Paweł II.