Jest prawdą naukową, że istnieje naturalny porządek stworzony przez Stwórcę dla królestwa przyrody nieożywionej, królestwa roślin i królestwa zwierząt, a także dla natury ludzkiej, czy to wymiarze fizyki, chemii, biologii itd. Żadnemu uczonemu nie przyjdzie do głowy zaprzeczać istnieniu praw wpisanych w naturę rzeczy i ludzi.
Na czym bowiem polegają badania naukowe? Cóż to jest, jeśli nie studiowanie praw nadanych przez Stwórcę? Ludzie. mówiąc o odkryciach naukowych, zapominają, że polegają one nie na tym, że naukowcy coś wymyślili, lecz na tym, że po prostu odkryli prawa i je wykorzystali. Te odkryte prawa, te stałe relacje między bytami, nie są tworzone przez uczonych. Podobnie jest z prawami medycyny rządzącymi zdrowiem i prawami psychologii rządzącymi ludzkimi działaniami. Prawa te nie są stworzone przez człowieka; występują one po prostu w naturze ludzkiej.
Najgorzej z ludzkim rozsądkiem jest wtedy, gdy przedmiotem dociekań są prawa moralne, które kierują ludzkimi działaniami zgodnie z ostatecznymi celami człowieka. Tu jużcałkowicie zapomina się, że człowiek jest stworzeniem Bożym w racjonalnej i wolicjonalnej części swojej natury. Zamiast tego słyszymy bełkot o pluralizmie, kreatywności, spontaniczności i wolności oraz o tym, że każda szkoła filozoficzna może zbudować własną etykę.
Czy dusza ludzka sama się stworzyła bądź wytworzyła? Zauważmy, że dusze, pomimo całej ich złożoności i wszystkich różnic, są ukształtowane według tych samych wzorów i mają tę samą naturę. Nie zaly to od tego, w której części świata żyje człowiek posiadający tę duszę o takich samch własnościach, jak jest wykształcony czy też jaki ma światopogląd. Pomyślmy przezanalogię: Każde tak skomplikowane urządzenie, jak pralka, kserokopiarka czy komputer, ma jakąś zasadę działania, wyjaśniającą prawidłowe użycie tego przedmiotu, która determinuje, jak prawić, by wykonał on poprawnie swoją pracę, zrealizował czy osiągnął swój cel. I tę zasadę stworzyła osoba, która wynalazła delikatną maszynę. Nie jest tak, że można się bawić wszystkimi klawiszami i guzikami, jak się chce. Przy zachowaniu wszelkich proporcji możemy rzec, że podobnie jest z naszą duszą i dobrym Bogiem! Bóg daje nam duszę, stwarza ją, więc z konieczności daje nam prawa: daje nam środki, abyśmy mogli posługiwać się jednym i drugim, aby osiągnąć nasze cele, zwłaszcza nasz ostateczny cel, którym jest sam Bóg, znany i kochany przez duszę przez całe swe życie wieczne.
Władcy tego świata nie chcą o tym słyszeć. To człowiek, ich zdaniem, musi stworzyć prawa ludzkiej duszy. Nie dziwmy się, że człowiek zamienia się w szaleńca, jeśli pozwoli się mu żyć wbrew prawom jego natury. Gdyby np. koń miał taki pomysł, że wbrew nadanym mu w instykcie prawom nie będzie od pewnego dnia nic jadł, to jski będzie efekt? Nieprzestrzeganie prawa nadanego przez Boga oznacza śmierć. Człowiek ze swej strony nie kieruje się ślepym instynktem jak zwierzęta: Bóg dał nam ten ogromny dar rozumu, abyśmy mieli wgląd w prawo, które nas prowadzi, abyśmy mogli swobodnie kierować się do celu, ale nie bez stosowania prawa. Prawo wieczne i prawo moralne naturalne, prawo nadprzyrodzone, a następnie prawa ludzkie, czy to kościelne czy państwowe, o ile wynikają z praw Boskich, służą naszemu dobru, w nich leży nasze szczęście. Bez porządku z góry ustanowionego przez Boga, bez praw wolność byłaby dla człowieka zatrutym darem. To jest realistyczny pogląd na człowieka, którego Kościół broni przed liberalizmem, jak tylko może. To właśnie czyni sławnym wielkiego papieża Piusa XII. że był orędownikiem porządku naturalnego i chrześcijańskiego w obliczu ataków współczesnego liberalizmu
Liberalizm współcześnie posuwa się jeszcze dalej. Chciałby stworzyć nie tylko duiszę, ale i ciało człowieka wedle swego widzimisię. Stąd mamy in vitro, pigułkę dzień po, aborcję, eutanazję, okaleczanie ciała przez obcinane niezbędnych organów i wstawianie niepotrzebnych protez. A przecież Pan Bóg tak i po to stworzył nasze ciało i takie nadał mu prawa, by służyło zbawieniu naszej duszy. Na dodatek w szkole chce się uczyć dzieci seksu. Owszem, matematyka jest dzieciom w dzisiejszym świecie potrzebna. Muszą umieć czytać i pisać. Znać prawdziwą wiarę katolicką. Ale o seksie wystarczy tyle, że wiedzą, że zastrzeżony jest dla małżeństwa. Na to nie trzeba dwóch godzin tygodniowo przez całą podstawówkę. Nikt bowiem nie jest zobowiązany do tego, by się żenić albo za mąż wychodzić. Może każdy żyć w świętym dziewictwie i tak osiągnąć wieczne zbawienie. Ale jak już rodzinę zakładać, to trzeba podejść do sprawy na poważnie. Małżeństwa ani rodziny nie definiuje rząd czy sejm według bieżącego widzimisię lecz obowiązują tu prawa nadane na początku przez Stwórcę. Małżeństwo jest (1) dozgonną wspólnotą (2) mężczyzny i kobiety, (3) opartą o wzajemną, wzajemnie gwarantowaną miłość, wierność i uczciwość, (4) ukierunkowaną na zrodzenie i (5) wychowanie dzieci. Przy tym zakłada się (6) współdzielenie miejsca i czasu i (7) prymat tego związku nad wszelkimi innymi ich relacjami międzyludzkimi. Małżonkowie wraz z dziećmi stanowią komórkę społeczną zwaną rodziną, której małżeństwo jest niejako jądrem. Nie ma w małżeństwie miejsca na antykoncepcję czy aborcję, bo jego rola to właśnie począć i wychować potomstwo. Nie ma też miejsca na in vitro, bo przyrzekają przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg je obdarzy. A Pan Bóg wie, komu i dlaczego takie czy inne potomstwo daje, albo nie daje wcale, przewidując inne posłannictwo. Nic wbrew prawom Bożym. Pralkę też można używać wbrew instrukcji obsługi ale nie należy się wtedy dziwić, gdy się zepsuje, a może nawet wyrządzi większe szkody otoczeniu.
A jeśli mówimy o poważnym podejściu do małżeństwa, trzeba zacząć od poważnego podejścia do wiary. Zacznijmy od tego, że Sobór Watykański Pierwszy przypominał, że między prawdziwą nauka a prawdziwą wiarą nie ma żadnej sprzeczności. Tę tezę udowadniał już Św Tomasz z Akwinu, ojciec nowoczesnej nauki i teologii, a o jej słuszności przekona wnikliwe studium historii technicznej ludzkości. Wiara katolicka jest bowiem zarazem jedyną prawdziwą wiarą jak i jedyną rozumną wiarą. Odejście od tej wiary to prosta droga do wypaczenia nauki i zapomnienia czy zaprzepaszczenia osiągnięć technologicznych. Prawdy objawione i prawa natury pochodzą bowiem od tego samego Wszechmogącego i Wszechwiedzącego Boga, który nigdy nie kłamie, jest samą Prawdą.
Pozwólmy sobie na jedno uzupełnienie – nie można racjonalnie myśleć, a więc i wierzyć, gdy nie jest się trzeźwym. Dlatego dla przetrwania wiary we współczesnej Polsce potrzebne jest upowszechnienie wesel bezalkoholowych. Krótki bowiem wgląd w statystyki ostatnich dziesiątek lat pokazuje stały wzrost konsumpcji alkoholu i jednocześnie stały spadek liczby ludzi w naszym kraju przyznających się do wiary katolickiej. Co ma wspólnego wesele bezalkoholowe z przetrwaniem Kościoła w Polsce? Dziś, gdy prozelityzm wyszedł z mody, jedyni nowi katolicy to dzieci katolików.
Wesele bezalkoholowe to wyraz szacunku do Boga, Jego Sakramentów, troski o najbliższych, zwłaszcza męża czy żony oraz przyszłych dzieci. Po takim weselu, ze względu na dobro dzieci, mąż i żona zachowują abstynencję. Gdy dzieci są małe, dorastają, dają im wnuki, może i prawnuki. Jakie są alternatywy? Często twierdzi się, że wesele bezalkoholowe nie zrobi trzeźwego z pijaka. Pewnie nie, choć da mu co najmniej szansę. Natomiast wesele alkoholowe z całą pewnością z części ludzi trzeźwych uczyni pijaków i alkoholików. Wesela alkoholowe to kuźnia patologii społecznych. Z tak powstałej rodziny szanse na młodych katolików są wątpliwe. Małżonkowie bowiem, którzy mieli wesele alkoholowe, nie myślą racjonalnie, bo alkohol na weselu łączy się z gusłami i zabobonami, więc racjonalnej wiary dzieciom nie przekażą. Więc co? Kocia łapa? Też nie, bo wtedy z dzieci to już na pewno katolików nie będzie, a i dzieci będzie za mało. Jak mają bowiem wiarę krzewić ci, którzy sami jej nie wyznają?
Dlatego też potrzebny nam jest powszechny powrót do racjonalności, czyli katolickiej wiary. A ten bez powszechności wesel bezalkoholowych jest w dzisiejszych czasach niemożliwy. To wesele bezalkoholowe wyraża zdrowy stosunek człowieka do tzw. pięciomianu bytu, czyli pojmowania zdrowia, bogactwa, dobra, prawdy oraz piękna. To wesele bezalkoholowe jest wyrazem zdrowego stosunku człowieka do tzw. Siedmiu generaliów etyki, do których należą: obowiązek, bezinteresowność, odpowiedzialność, sprawiedliwość, sumienie, stosunek do czasu i pracy. Wreszcie wesele bezalkoholowe wynika z właściwego trójprawa: czyli prawa rodzinnego opartego na monogamicznym trwałym małżeństwie, prawa majątkowego bazującego na małżeństwie i jednostce jako właścicielu oraz prawa spadkowego, opartego o dziedziczenie w rodzinie. Zwróćmy najpierw uwagę na pewien, zdawałoby się drugorzędny, aspekt. Jak zwracamy się do młodej pary? Państwo Młodzi. Jest państwo polskie, niemieckie, rosyjskie. A tu mamy Państwo Młodych. Ten zbieg nazw nie jest raczej przypadkowy. Małżeństwo jest jednostką suwerenną. Tam kończy się w naszej cywilizacji władza państwowa, gdzie zaczyna się władza małżeńska. W cywilizacji łacińskiej mamy rozdział prawa publicznego i prywatnego. Tak jak w wypadku władzy państwowej tak i w wypadku małżeńskiej - aby była ona suwerenna, niezawisła, niepodległa, musi być ona po pierwsze wolna od nałogów, co w wypadku wesel bezalkoholowych jest niejako dane, a po drugie nie żyjąca ponad stan, czemu również służy wesele bezalkoholowe, bo jego wystawność można osiągnąć w sposób oszczędny, nie wydając pieniędzy na rzeczy wartościowo puste.