Gdy mówimy o zmartwychwstaniu Syna Bożego a Pana naszego Jezusa Chrystusa

mówmy wtedy o niepodważalnym, najlepiej udokumentowanym fakcie historii antycznej. Dostateczny materiał dowodowy dostarczają nam źródła historyczne, a także niezależnie jedyny w swoim rodzaju dokument materialny - całun turyński.

Zarazem mówimy o wydarzeniu unikalnym w skali historii - nikt inny nie powstał z martwych.

Unikalność tego wydarzenia nie podważa jego autentyczności. A jednak budzi pytanie o jego głęboki sens.

Aby ten sens sobie uświadomić, zadajmy sobie pytanie, które niewątpliwie wielu we wszystkich czasach sobie stawia: Czy muszę być okrutny, aby inni byli dla mnie mili? Jakkolwiek ta myśl musi się wydawać absurdalna, wiele osób w swym sercu odpowiada na nie Tak. Dlatego też oczekuje od Pana Boga, że zrobi tu na ziemi porządek - i to na ludzką modłę. Przyjdzie wojsko i policja, zamknie, kogo trzeba, wtedy reszta będzie mogła żyć spokojnie.

Bóg jednak stara się nas przekonać, że nie jest tak całkiem. Owszem, od czasu do czasu interweniuje silną ręką, ale generalnie chce, by porządek na ziemi był podtrzymywany przez ludzi. Nie dąży do tego, by dobre zboże powyrywać razem z chwastami. Raczej chce, by dobre zboże dojrzało i można je było zebrać do niebieskiego spichlerza, a wtedy dopiero chwasty zostaną precz odrzucone w ogień nieugaszony.

Dlatego też ku pouczeniu ludu posyłał proroków, aż wreszcie Syna swego zesłał, aby dać dobrym umocnienie, a złym dać szansę nawrócenia. Choć zdawał sobie sprawę, jaki los mu zgotują zatwardziali grzesznicy, dosłownie do końca starał się dawać szansę. I z tej szansy skorzystał ów człowiek, którego zwykliśmy nazywać dobrym łotrem.

Ale oczywiście Bóg nie myśli tylko o tych, którzy się od Niego odwrócili, ale także o tych, którzy weszli na Boże drogi - choćby dlatego, by z nich nie zawrócili czy też nie zostali z nich przez złych zepchnięci. Nawróceni potrzebowali w tym dramatycznym momencie znaku. Wszak z kart Ewangelii pobrzmiewają słowa: "A myśmy się spodziewali", widać rezygnację, strach, powrót na stare ścieżki życia.

Niektórzy sądzą, że trzeba było zejść z krzyża. Ale czy rzeczywiście zrobiłoby to wrażenie na przywódcach, czy raczej przystąpiliby do planu B, czyli krwawej jatki, likwidacji świadków niewygodnego zdarzenia, skoro nawet po Zmartwychwstaniu kombinowali?

Tymczasem to właśnie Zmartwychwstanie, z jednej strony nie narażając uczniów, z drugiej zrobiło jednak na nich piorunujące wrażenie (a również i na wrogach Chrystusa, bo na jakiś czas odstąpili od ścigania Jego uczniów). Zatrwożona trzódka poszła odważnie na cały świat oddając nawet swe życie za głoszoną Dobrą Nowinę. Dobrą Nowinę o tym, że musimy postępować odwrotnie - z miłością - by urządzić świat na życzliwy nam, a przynajmniej znośny dla nas sposób. Bo wojnę w naszej obronie stoczy sam Bóg, jeśli tylko będziemy posłuszni Jego Przykazaniom.

Dlatego też wielbimy Boga, który zmartwychwstał.