Zobacz także wspomnienia z czwartku, piątku, niedzieli.
Zobacz galeria sobota oraz galeria bis .
Soczysta czerń dojrzałych owoców morwy, skrząca biel brzóz, zieleń i srebro świerków to kolory kolejnego słonecznego dnia.
Rozpoczyna się dzień, na który co rok czekamy, choć nikt z nas nie przewidział mocnego akcentu tego dnia. Jak śpiewamy po drodze do Obry, oto jest dzień, który dał nam Pan, weselmy się i radujmy się nim.
Rankiem jedziemy do Obry, by zobaczyć pocysterski kompleks klasztorny, obecnie zajmowany przez księży misjonarzy oblatów, z pięknym kościołem i muzeum misyjnym. Przewodnik, wielki miłośnik tej ziemi, prezentuje z pasją rys historyczny ze szczególnym zaakcentowaniem spraw gospodarczych, jak budowa trzech kanałów Obry za czasów pruskich. Celem tych prac regulujących leniwe koryto rzeki było pozyskanie gruntów ornych i pastwisk. Jednakże efektem stało się stepienie terenu i dziś nie pielęgnuje się kanałów w nadziei, ze w ten sposób ponownie podniesie się poziom wód. Przed autobusem przemyka sarna, wszak jedziemy przez puszczę sosnową. Kościół urzeka swym surowym wykonaniem z licznymi monumentalnymi ołtarzami. Muzeum misyjne uświadamia nam, jakim darem dla ludzi jest dar świętej wiary katolickiej, która autentycznie poprawia warunki życia także w wymiarze doczesnym.
Po powrocie o 11:15 uczestniczymy w pontyfikalnej Mszy Św. z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich. Jak przed każdą polową Mszą odprawianą w tym sanktuarium najpierw idzie wokół kościoła procesja z Najświętszym Sakramentem, ze sztandarami, obrazami, chorągwiami, feretronami, baldachimem.
Mszę pontyfikalną odprawia ks.bp Zawitkowski w asyście licznych kapłanów. Liturgiczną oprawę muzyczną zapewnia nasza młodzieżowa orkiestra dęta w góralskich strojach. Siedzi ona w tym miejscu przy ołtarzu, gdzie wczoraj byli chorzy, a przedwczoraj poczty sztandarowe strażaków.
Ks. biskup głosi kazanie o wierze, jaką winniśmy przejmować od matek i babć. Bo ojczyzna moja to ta ziemia droga, gdziem ujrzał słońce i uwierzył w Boga, gdzie ojciec, bracia i gdzie matka miła w polskiej mnie mowie pacierza uczyła. Wiary nie możemy się wstydzić, bo nie można się wstydzić mądrości. Swej głupoty winni się wstydzić bezbożnicy.
Wiara to szlachetność serca. Dziś wyrzuca się chleb. I dlatego przyjdzie na ludzi głód i nędza, bo niszczy się żywność, by podbić ceny. A dawniej ludzie nawet na przednówku dzielili się chlebem z biedniejszymi od siebie. Toteż na wsiach wyrastali ludzie przygotowani do życia, niezłomni, ale i dobrzy.
Ks. biskup zwraca się o wyznanie wiary. Wspomina, że jeszcze w wielu polskich rodzinach zachowuje się pradawne zwyczaje: ubiera choinkę, szykuje wieczerzę wigilijną, ale pyta, czy wierzymy jeszcze, że Pan Jezus przyszedł na świat jako człowiek i narodził się z Maryi Panny. Czy niosąc do kościoła koszyczek ze święconką i szykując śniadanie wielkanocne wierzymy, że Chrystus umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, i że przyjdzie na końcu czasów. Czy wierzymy w życie wieczne i miłosierdzie Boże. Czy na końcu życia będziemy mogli powtórzyć za Świętym Pawłem w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Do słów biskupich chciałoby się dodać, wesele wyprawiacie, ale czy na poważnie bierzecie małżeństwo i rodzinę, skoro już niektórzy wyprawiają wesela bez ślubu?
Następuje odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Małżonkowie wychodzą przed ołtarz na kamienny plac. Po odmówieniu roty odnowienia przyrzeczeń księża skrapiają wodą świeconą wszystkie małżeństwa.
Jako dar ołtarza Stowarzyszenie ofiaruje kielich mszalny dla sanktuarium oraz oscypki. Niesiony jest także chleb weselny.
Na zakończenie ks. biskup dziękuje ks. Zązlowi, iż pozwolił mu odprawiać Mszę w jego stroju góralskim. Słowo do pątników kieruje ks. Władysław, przypominając, że "keby nie wesele, nie byłoby nos tu". Przywołuje mądrość góralskich śpiewek "nie pij chłopie nie pij, bo cie z pola zniesie, lepiej ty się napij zimnej wody w lesie". Bo "ci co nie pijają, bogaciej se mają". Wspomina też nauki swego ojca, który swym dzieciom mówił, że gdyby nawet wszyscy dookoła pili, wy nie pijcie. Bo ci, co piją, to są dziady (nędzarze). I nagle pyta, kto chciałby mieć wesele bezalkoholowe. Podnosi się las rąk ... . To zdumiewające. Na żadnym z dotychczasowych spotkań "Wesela Wesel" nie było takiego entuzjazmu miejscowej ludności. Usiłowałem sobie przypomnieć, jaka to retoryczna figura mogła wzbudzić taki zapał. Ale nic z tych rzeczy. To był cud. Łaska zesłana na lud w tej chwili. Bóg ograniczył mocno liczbę uczestników tegorocznego Wesela Wesel, abyśmy nie sądzili, że coś osiągnęliśmy własną mocą. Jak w wypadku armii Gedeona. Niech będzie Bóg wielbiony.
Wydarzył się cud. Czy napisze o tym prasa, doniosą dzienniki telewizyjne? Wszak byli dziennikarze KAI i prezes udzielił im wywiadu.
W głębokim zamyśleniu wracamy do ośrodka. Czas na kąpiel w jeziorze, przejażdżki rowerowe i przygotowania do balu. Ale najpierw mamy obiad w eleganckiej tutejszej stołówce, na białych jak zwykle obrusach, siedząc na rzeźbionych obitych krzesłach.
Tym razem bal zaczyna się o godz.18:00. Wczesne rozpoczęcie balu to świetny pomysł. Najpierw wszyscy się prezentują, opowiadają o swych weselach bezalkoholowych i towarzyszących im okolicznościach. Śpiewamy nową piosenkę Wesela Wesel. Potem posiłek i grupowe fotografie. Rozpoczyna się polonez i zabawa do trzeciej w nocy, w sumie dziewięć godzin, tańce grupowe i w parach, lednickie, belgijskie, dysko i inne style. I oczywiście wielki bezalkoholowy tort. Krawaty, muchy i długie suknie przeplecione ludowymi strojami góralskimi podkreślają dystynkcję, nietuzinkowość balu. Koło godziny dziesiątej przybywają księża: ks. prałat Zązel, ks. kanonik Szymański i ks. prałat Płóciennik, którzy byli zajęci ostatnią odpustową Mszą Świętą. Wita ich góralska orkiestra bukietem górskich melodii i piosenek. Koordynatorzy witają bochnem cleba pobłogosławionego przez ks. biskupa Zawitkowskiego. Potem wszyscy dzielą się tym chlebem. Następują podziękowania naszym dobrodziejom, obecnym na sali.
Geometria sali balowej jest w tym roku nietypowa. W mocno podłużnej sali stoły ułożone w wielki pusty w środku prostokąt bez krótszego boku, który zajmuje podest dla orkiestry i wodzireja. Tańce odbywają się w środku tego prostokąta. Podziw budzi kunszt wodzireja, który w tych warunkach zdołał podczas poloneza uformować ósemki. Z drugiej strony ta geometria sprzyja grupowym tańcom współczesnym, ułatwia wodzirejowi koordynację.
Iście królewskie są potrawy weselne. Piszący te słowa mnogość mięsiw raczej był w stanie ocenić bukietem smaków i wyglądu niż je nazwać. Samo nazewnictwo (tym razem potrawy bezmięsnej) to problem sam w sobie. Jedną z potraw są pyzy, zwane parowcami lub bułką na parze, w zależności od regionu.