Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!
Karaganda to jedno z największych miast Kazachstanu. Jedno z miast na mapie wielkich potrzeb ewangelizacyjnych . Tam Bóg posyła także siostry zakonne, by nieść Dobrą Nowinę wszystkim narodom. Ojcowskie serce napełnia radością fakt, że posłał tam także moje dziecko.
Jeszcze słyszę, jeszcze tkwię w radosnym klimacie przeżywanym z okazji Pierwszej Profesji- mojej córeczki Kasi z domu - a o zakonnym imieniu siostry Joanny Marii od Krzyża.
Najpierw w samo południe wysiadam na karagandzkiej ziemi. Jeszcze kilka minut oczekiwania na bagaż który leciał razem ze mną lecz bez mojego udziału... Pod wpływem emocji nie czuję zmęczenia spowodowanego 24- godzinna podróżą. Radość spowodowana faktem, że jestem w tym miejscu tak mnie napełniła, że chętnie zatańczyłbym najlepiej jak potrafię skocznego obertasa, albo kujawiaka, albo co innego...Nie było dużo ludzi...Podchodzi do mnie pan z polskim błyskiem w oku i piękną polszczyzną pyta;- „Przepraszam. Pan z Polski ?” „Tak”-odpowiadam z takim samym uśmiechem. Pan, po krótkim powitaniu, przejmuje mój 20-kilogramowy bagaż na kółkach. Tak poznaję Stefana..Za chwilę witam się z również z panem o polskiej twarzy Antonim trzymającym moją podobiznę w ręku ściągniętą z internetu... Zupełnie niepotrzebnie...bo Polacy poznają się po radosnym spojrzeniu. Siadamy do białego mercedesa..
Jakże dziękuję Panu i Matuchnie Przenajświętszej, że mnie tutaj zaprosili.. że mogłem tutaj przybyć, że ..za chwilę zobaczę się z córeczką Kasią, pierwszy raz po 3 latach od jej wyjazdu z Polski do Kazachstanu....
Po drodze odwiedzamy drewniany kościółek prawoslawny jeszcze w budowie... Wstępujemy do muzułmańskiego meczetu rozdając drobniaki dzieciakom i ich mateczkom...
Odwiedzamy Katedrę w trakcie budowy, nadzorowanej właśnie przez Antoniego. Dwie wieże są jeszcze na dole -Jak przyjadę za 3 lata to te wieże będą już na górze - mówię... Piękna budowla, choć dopiero w stanie surowym. Ma się czym pochwalić Antoni..
Po drodze również Stefan opowiada o sobie...Przybył tutaj przed 10 laty z Gadańska, aby uczyć języka polskiego. Jest zadowolony, nie dla pieniędzy tutaj przybył lecz do ludzi, Polaków i mieszkańców pochodzenia polskiego, i do wszystkich, którzy chcą nauczyć się najpiękniejszego z języków na świecie - języka polskiego.
Lotnisko w Karagandzie położone jest już w stepie, 15 kilometrów od centrum Karagandy. Czterystutysięczna Karaganda przypomina mi podobnej wielkości moje ukochane miasto Bydgoszcz, ale tylko pod względem liczby mieszkańców. Wszystko inne jest tutaj inne jak u nas. Są cale osiedla z maleńkimi domkami parterowymi bez podstawowego wyposażenia w np. sanitariaty, nie mówiąc o takim "luksusie" jak łazienki.. (o tym dopiero dowiem się od siostry Caritas za kilka dni)
Teraz w napięciu dojeżdżamy do wyróżniającego się z daleka spośród innych budynków - klasztoru Karmelitanek Bosych polożonego przy ul.Cechowej 14. Uderzająca jak we wszystkich Klasztorach czystość, ład i porządek. Czeka na nas zastawiony już obiad. Smaczny, polski, 3-daniowy z kawą i ciastem... Razem z nami posiłek spożywa Anita z Astany. Dwudziestopięcioletnia córka Polki i Rosjanina, absolwentka politologii sympatyczna i śliczna...
Przedtem jeszcze krótkie powitanie z Matką Miriam i Kasią przybyłą prosto z pustelni, gdzie odbywała 10 dniowe dni wyciszenia przed Pierwsza Profesją.. Radosne powitanie, tym radośniejsze, że niespodziewane. Kasiunia nic się nie zmieniła, wypiękniała...To z pewnością z powodu szczęścia na skutek bezgranicznego przylgnięcia do Krzyża Chrystusowego. O Niepojęta Tajemnico Szczęścia!.
Po obiedzie żegnam się ze Stefanem i Antonim. Do następnego dnia do jutra.. Spotkanie z Kasią trwa do kolacji -godziny 18 i po kolacji aż do 21:30, z małymi przerwami na obowiązki, wynikające z reguły... Kolację spożywamy we dwójkę z Anitą. Mamy okazję porozmawiać .Opowiada jak nawróciła się z prawoslawia na katolicyzm. Jak odwiedziła Polskę. Jak bardzo chce wybrać dalszą drogę życia....Pierwsza próba wstąpienia do Karmelu nie powiodła się. Obecnie od miesiąca pracuje w firmie ubezpieczeniowej w Astanie
Anitę przeszkoliłem w posługiwaniu się aparatem fotograficznym i mianowałem na fotoreportera mających nastąpić następnego dnia uroczystości zaślubin s.Joanny Marii od Krzyża, dla których przyjechała tutaj z Astany.
O godzinie 7:00 jestem na nogach. Czuję narastające emocje, oddaję je Panu na porannej modlitwie w klasztornej kaplicy do której mogę wejść w każdej chwili... Przepięknie, uroczyście ukwieconej... Przygotowuję sobie ojcowskie słowo, mając przeczucie, że być może przyda się w którymś momencie...
Godzina 11:00. Rozpoczyna się Eucharystia.. Celebrują JE Biskup Atanazy Sznajder (z pochodzenia Niemiec urodzony na Ukrainie) z-ca JE Biskupa Jana Pawła Lengi, i miejscowy proboszcz ks. Krzysztof Erdzik- (Polak)-marianin z Lichenia. I tutaj cokolwiek bym nie napisał to i tak nie odpowiadałoby temu co przeżyłem w tej godzinie. Siedziałem w Kaplicy obok Anity i modliłem się spoglądając w kierunku krat na córeczkę moją .... którą Pan Jezus odszukał i pociągnął ku Sobie.. a ona posłuchała... Ksiądz Biskup w przepięknym słowie nawiązał do zdarzenia którego jesteśmy uczestnikami-świadkami.. Przed błogosławieństwem poczułem się "wywołany" i powiedziałem( po polsku) słowo ojcowskie z serca płynące. Na szczęście s.Margaritta przetłumaczyła (na rosyjski) co serce ojcowskie mówiło.. Jeszcze błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.... i koniec tej podniosłej uroczystości.
Po Eucharystii około 17 osób udaje się na uroczysty obiad. Przed obiadem jeszcze wręczamy Kasi s.JoannieMarii od+, kwiaty.... Przy posiłku ciekawa rozmowa z JE Atanazym. Opowiedziałem o o.Tadeuszu Rydzyku i jego wspaniałych dziełach - Radiu "Maryja" i innych ... mówiłem o "Weselu Wesel" o "Bractwie Więziennym" o "Stowarzyszeniu św.Wojciecha". Słuchał z zaciekawieniem. Pytał, potem opowiedział o swoim dziele - opracowaniu nt. liberalizacji ( na zachodzie) w odprawianiu eucharystii, różnych " nowościach", które niepokoją, bo zmniejszają cześć oddawaną Chrystusowi. W obiedzie uczestniczyły wspólnoty sióstr Eucharystek, Nazaretanek, oraz zaprzyjaźnione z siostrami rodziny a także Stefan-polonista. Po obiedzie spotkanie z wszystkimi siostrami karmelitankami i biskupem wraz z nami wszystkimi...... jeszcze błogosławieństwo biskupa. śpiewamy 100 lat..Kasi... i JE ks. Biskupowi Atanazemu z racji obchodzonych ostatnio imienin.. Siostry śpiewają pięknie "Bogurodzicę" - po polsku i tłumaczą JE jej znaczenie dla Polaków i Polski.... Z JE Biskupem Atanazym "nadajemy na tych samych falach".
Okolo 17 wyjeżdża do Astany Anita..Czeka ją okolo 4 godzin jazdy autobusem... Wymieniamy adresy.... upominki..... Po kolacji od 18:00 - 20:00 spotkanie z Kasią. Jest tyle do opowiadania... choć wszystko ma na bieżąco opisywane...., ale chce jeszcze raz usłyszeć.... pyta o każdego.... wszystko ją interesuje ... NP:Dziadek Marian...jakie byly jego ostatnie chwile.... O Babci Kazimierze.... O Moim chrzestnym Alojzym..... O Monice i Ani oraz Przemku.... O Jasiu i Weronice.......... o Grażynie... wujkach i ciociach
O 20:00 spotkanie z całą wspólnotą.. Musiałem opowiedzieć o cudzie niespodziewanego przybycia do Karagandy... Matuszka Eugenia wspomina nasze wyprawy do Kijowa.....sprzed 15 laty.. i cuda towarzyszące poszczególnym fundacjom które rozpoczynala i kończyla od pierwszej w Tryszczynie poprzez Elbląg, Kijów, i Karagandę..... A teraz... Spodobało się Panu i Jego Matce abym przybył do Karagandy Cieszę się ,że jestem, że będę jeszcze 7 dni do soboty 10 maja...dzięki Ci Panie...... O 22:30 spoczynek.....zmęczony i szczęśliwy.....
O godzinie 8:00 Eucharystia odprawiana przez kochanego marianina ks.Stefana wikariusza. W kazaniu nawiązuje do tego, że wszyscy jesteśmy posłani, aby ewangelizować....na organach s.Karmela śpiew s.Joanna Maria od Krzyża oraz wszystkie siostry...w chórze Obfite śniadanie ...od 9-9:30. Po posiłku do godziny 12 spotkanie z Kasią. Możemy spokojnie przeżyć wczorajsze wydarzenie. Mówimy każdy ze swojej perspektywy... To niezwykle ..opowiadania.... Spokojnie opowiadam o domu, o Polsce, o każdej cząsteczce..niczego i nikogo nie pomijamy...tak nam się wydaje.... Opowiadam o naszej rodzinie (nasze rodzeństwo, ciocie, wujkowie) która w tak piękny sposób realizuje miłość i solidarność rodzinną.. To przecież w dużej mierze im zawdzięczam, że mogłem tutaj przyjechać w tak szybkim, błyskawicznym, wariancie podróży...
Siostry poprosiły mnie abym zrobił listę wszystkich dobrodziejów...Znalazło się na liście około 20 osób.. Chwała niech będzie Panu za dar naszej rodziny i przyjaciół.. Jest to żywa Skarbnica Światowej Rodziny Karmelitańskiej....Z pewnością Pan obdarzy laskami każdego z nich...Jestem tego pewien...
Po obiedzie od 13:00 do 17:00 spotkanie z Kasią..... ciąg dalszy.
Od 17-18 modlitwa w ciszy....
Po kolacji ok. 18: 45 pogodny wieczór w ramach którego siostry dają miły koncert na organy (s.Karmela), flet(s.Oksana)...i alt (Kasia) czasami 8 głosów wspólnoty....karmelitanek..i jeden mój. Bylo też nabożeństwo majowe, śpiewaliśmy pieśni maryjne.....
Miałem wielki zaszczyt, że zostałem tak wyróżniony tym koncertem... to nie dla mnie to dla Ciebie Panie Ty wiesz jak siostry Ciebie kochają....i Mamę Twoją... Pogodny niedzielny wieczór skończył się po 22:00 .Dziękuję Ci Panie za dar tego wieczoru...i całego dnia...
rozpoczyna się dla mnie Eucharystią o godz.8:00.I tak już będzie do soboty.
Wspólny posiłek - śniadanie w towarzystwie o. Olka ks.grekokatolickiego wraz ze śliczną małżonką Oksaną i uroczym synkiem Witalijem oraz s. Konstancji-nazaretanki..Od tej chwili aż do kolacji jesteśmy razem, zwiedzamy Karagandę a w niej wszystko co można ciekawego zobaczyć według moich przewodników....
Rozpoczynamy od zwiedzenia cerkwi greko-katolickiej w budowie. Oprowadza nas o.Wasyl -przełożony kościoła w randze naszego biskupa . Możemy rozmawiać po polsku gdyż ojciec studiował 6 lat na KULU w Lublinie. . kilka lat temu. . .
Tutaj Oksana wraz z Witalijem zostawia nas i udaje się do swoich obowiązków udziału w komisji konkursowej gdzie została zaproszona przez jedną z tutejszych organizacji. Przedtem jednak oprowadza mnie po swoim "królestwie" - pracowni-bibliotece - gdzie pracuje ze swoimi dziećmi z którymi robi przeróżne rzeczy od prac plastycznych po różne artystyczne tańce czy występy. . Stroje do występów oczywiście wykonują sami. . O sukcesach świadczą różne dyplomy i puchary. Nie omieszkałem wyrazić podziwu i złożyć gratulacji tej wspanialej nauczycielce. .
Oksana z Wtią zostają bo mają obowiązki a my udajemy się zwiedzać dalej Karagandę. Kolej na park kultury i wypoczynku. Pora roku nie jest ciekawa - początek wiosny. . Park czeka na wiosenne porządki i na wiosenne słonko aby przygrzało. . . młode drzewa i rośliny zaledwie ukazują pierwsze oznaki życia. . . Park jest wyposażony w wiele miniatur budowli różnych stylów i kultur. . ,są usypane kurhany wzniesienia na których widoczne są kozice, lwy ale ulepione z gipsu,. . Z daleka wyglądają jak żywe. . . Z parku, gdy się rozejrzeć widać budowle Karagandy:Uniwersytet, kontury nowej Katedry w budowie jeszcze bez wież. . . no i pomnik zwycięstwa . . . . i inne. . . .
Jedziemy teraz do starej Katedry siedziby Biskupów Lęgi i Atanazago. Poznaję w skrócie historię budowy Katedry w czasach głębokiej komuny. . Dla niepoznaki katedra wyglądała z zewnątrz jak barak a wnętrze pięknie wygląda jak prawdziwa katedra. . . . Przy ścianie katedry groby przyszłych świętych m. in. ks. Bukowińskiego. . Są tutaj pomieszczenia różnych wspólnot a także pomieszczenia redakcji katolickiego miesięcznika-Credo.
Następnie udajemy się do Seminarium gdzie czekają na nas przemili gospodarze Rektor o. Hose ze swoimi współpracownikami i seminarzystami. Poznaję każdego po kolei. Krótkie rozmowy o sytuacji w Kazachstanie i w Polsce. . . I tak poznaję o. Hose -Hiszpana - Rektora seminarium o. Józefa proboszcza starej katedry..z Niemiec o. Rolanda-ze Szwajcarii.. ks.Laurencjusza - Bawarczyka i dwóch słuchaczy- Saszę i Aleksandra.Seminarium robi na mnie wrażenie pod wieloma względami .Dużo przestrzeni i wspaniale warunki do studiowania... i do formacji,szkoda,że jest tutaj zaledwie 11 słuchaczy na wszystkich rocznikach... Żegnamy gościnne seminarium i udajemy się w dalszą przejażdżkę po Karagandzie...Przeraża mnie stan dróg i ulic w samym centrum Karagandy...Jestem pełen podziwu dla sprawności o. Olka i wytrzymałości jego samochodu "ruskej masziny" LADY .Tutaj dzielnica niemieckich zesłańców.. Wyraźnie różni się budynkami od innych. - są solidniejsze, wokół porządek...W jednym z takich budynków ma urządzone mieszkanie rodzina młodego proboszcza o. Olka...Zostajemy zaproszeni do jego domu na kawę ze słodkościami.. Pokazuje nam mieszkanie ,Kapliczkę gdzie modlą się parafianie grekokatoliccy a zwłaszcza młodzież, która lubi tutaj przychodzić nie tylko ze względu na urok gospodarzy ale myślę że ze względu na głównego GOSPODARZA Pana naszego którego Święto Zmartwychwstania Pańskiego było obchodzone przed tygodniem..
Ojciec Olek opowiada ciekawie o wszystkich obrzędach i zwyczajach związanych z tym świętem w kościele greko-katolickim.. Następnie wstępujemy do cerkwi prawosławnej, gdzie mogłem ucałować relikwie św. Sebastiana..
Późnym popołudniem wracamy do domu...Kolacja , i kolejne spotkanie z Kasią Wspólne majowe ......jeszcze opowieści o Karagandzie i Polsce i pora na spoczynek...
zapowiada się ciekawie nie mniej jak poprzedni...
Po eucharystii śniadanie z O.Rolandem, którego poznałem dzień wcześniej w seminarium. Jest to 42 letni kanonik konwentualny. Od pięciu lat jest kapłanem katolickim. Wcześniej protestancki śpiewak. Ma brata, który z żoną mieszka w Ameryce. Mama mieszaka sama w Szwajcarii, odwiedza ją co roku. Przyjechał tutaj wyspowiadać siostry i dać im wykład z patrologii. Dziś o papiestwie z XIII wieku. W tym czasie idę odwiedzić wspólnotę sióstr Eucharystek na zaproszenie siostry Gabrieli.
Siostry eucharystki slużą tutaj od dawna. Siostra Gabriela od 2 lat. Oprowadza mnie po części ogólnej Domu. Znajduje się tutaj kaplica gdzie zawsze można nabrać sil duchowych. Potrzeba ich ogromnie wiele bo żniwo jest wielkie a robotników mało. Siostry opiekują się rodzinami ich dziećmi. Przygotowują dzieci do pierwszej komunii św. Odrabiają lekcje z dziećmi. Opiekują się samotnymi matkami ...Po prostu rozdają dobro. Sieją milość. Ich radością jest, że jeden z ich wychowanków ma być wyświęcany w tym roku na księdza. W istocie jest to wielka radość.. Jest za co dziękować Panu.
Po obiedzie spotkanie z Kasią .Niezwykle są to rozmowy taty i córki ...Wzajemnie budujące... jeszcze spacer po okolicy...zdjęcia klasztoru i okolicznych domów ..idąc zaszedłem do kościoła katolickiego, którego proboszczem jest ks. Krzysztof wikariuszem ks.Stefan obaj marianie.. Współpracują z nimi dwie siostry nazaretanik:s.Caritas z Polski i s. Konstancja z Ukrainy...Obie przemiłe...opowiadają o swojej tutaj pracy na .. Jest to trudny bardzo trudny kawałek żniwa... na tej niwie wyschniętej suszą komuny panującą 70 lat..... Dużo trzeba by tutaj pisać.. Ale o tym później...
Wieczorem z ks.Krzysztofem i siostrami udajemy się do kapliczki w ogrodzie rodziny Wiktora i Anny ..na majowe po polsku... Gromadzą się tutaj polskie rodziny, aby modlić się po polsku wyśpiewaną modlitwą majową.. Po majowym wieczorne Polaków rozmowy....Poznajemy się bliżej z całą rodziną...Dzięki Ci Panie za ten wieczór u Anieli,Wiktora-ojca,ich dzieci; Heleny i Wiktora.......
Sługo Boży Bukowiński wypraszaj wiele łask dla tej rodziny.... Około 23 kładę się spać....
Eucharystia jak zwykle. Po obiedzie ważny wyjazd do Dolinki pod Karagandą. Miejsce, gdzie zginęło wiele milionów ludzi z całego świata. Pielgrzymka do tej Golgoty wschodu...wzbudza wiele refleksji...smutnych, oczywiście. Panie nie dopuść aby to się kiedykolwiek powtórzyło...
Długie rozmowy z Kasią.... odpoczynek..
Ok.16 przyjeżdża Antoni i zawozi mnie w inne miejsce kaźni jeńców wojennych wszystkich narodów Europy....i ŚWIATA.. Wzbudza to we mnie uczucia podobne do wczorajszych.. Następnie obiadokolacja u Toniego i jego żony Józefy. Poznaję ich 2 wspaniałych synów Pawła(18) i Władka (15)
11:40 Koncert trzech sióstr. Jestem szczęśliwy, że mogłem wysłuchać tego koncertu...wraz siostrą Caritas.. i prowadzić te rozmowy niedokończone z Kasią
Po obiedzie przyjeżdża niespodziewanie JE abp Peta .Chociaż spotkanie trwa 20 minut, jestem zadowolony, że mogłem spotkać tego człowieka... Dzięki Ci Panie za to. Dzień kończy się pogodnym wieczorem z siostrami. .i podsumowaniem całego tygodnia.... Jutro wyjazd...
G.15:00 Ostanie spotkania z Kasią .
19:00 .jeszcze spotkanie pożegnalne z wszystkimi siostrami jeszcze łezka wzruszenia, nie jedna...
19:30 wsiadam do samochodu i jadę na lotnisko. Następnego dnia o g. 22:30 będę w domu....
Były śluby, było skromne wesele. Bez alkoholu. Dla owego kraju znak znamienny.
Panie Jezu ! Matuchno Pięknej Milości dziękuję Ci za tę podróż mojego życia -pielgrzymkę życia.... Za wszystkich, których spotkałem ,wszystko, czego doświadczyłem, co zobaczyłem.. To co jest w sercu tego nie da się nijak opisać....Z tym trzeba żyć i...umrzeć...